Dla kogo piszesz, blogerze? Dla kumpli?

Jedną z zabawniejszych rzeczy w polskiej blogosferze jest następujące zjawisko: po niemal każdym blogerskim spotkaniu czy konferencji następuje wysyp relacji z tego wydarzenia, najczęściej pisanych wg tego samego schematu. I boki zrywać można…
Stół konferencyjny

Fot. Rainer Sturm / pixelio.de

Typowa relacja z takiego spotkania wygląda następująco:

Opis dojazdu i ew. perypetii w podróży, czasem element poświęcenia („musiałem wcześnie rano wstać na pociąg”)
Kto był („widziałem X, poznałem po wyglądzie Y, a Z nawet mnie potrącił. Spotkałem też A i B, ale niestety nie było kiedy porozmawiać. Fajnie było pogadać z C, znanym mi dotąd tylko z Internetu”)
Kto o czym i jak mówił („A mówił o bla-bla – świetna prezentacja. B pokazywała, jak robić pitu-pitu, ale mnie nie przekonała. C chyba się nie przygotował, bo jego prezentacja o ble-ble była nudna”)
Co było po, czyli relacja z after party („F się schlał, G gziła się w pobliskiej bramie z H, a J siedział sam w kącie”)
Opis podróży powrotnej i ew. parę słów o własnym kacu

Do tego z reguły kilka amatorskich, śmiertelnie nudnych zdjęć, przedstawiających jakichś siedzących lub stojących ludzi.
Kogo to obchodzi?!

Oczywiście blogerów – przede wszystkim tych, co też byli. Trochę też tych, co nie byli, bo nie mogli. Raczej nie tych, co nie byli, bo nie chcieli. W sumie – garstkę ludzi. Czy nie szkoda na to miejsca?

Nie przekonałem? To inaczej. Wyobraź sobie, blogerze, faceta, który co rano idzie do pracy i mija kiosk z gazetami. Zatrzymuje się na chwilę i przebiega wzrokiem po tytułach z pierwszych stron. Jeśli któryś go zainteresuje, kupuje gazetę. Któregoś dnia facet idzie, a tu na pierwszych stronach większości gazet tytuł „Kwik, kwik. IV Konferencja Dziennikarzy Działów Miejskich Prasy Regionalnej”. Jak sądzisz – facet wejdzie, kupi i z zapartym tchem będzie czytał, jak konferowali, a potem bawili się ci, którzy na co dzień dla niego piszą? Osobiście śmiem wątpić.

Otóż czytelnik blogów funkcjonuje podobnie, jak ten facet: przebiega wzrokiem po liście tytułów albo wchodzi na główną stronę i …wychodzi, bo nie znalazł tam nic ciekawego. Blogi czytają nie tylko blogerzy, ale przede wszystkim ludzie nie blogujący. Tych, dzięki Bogu, jeszcze jest więcej niż blogerów. I chyba dla nich przede wszystkim warto pisać, a nie dla innych blogerów, nie „dla kumpli”.

To moje osobiste zdanie i chcę w tym miejscu podkreślić, że ten wpis tworzę – podobnie jak całego InterJAK-a – nie jako „ten mądrzejszy”, nie jako „ekspert”, lecz jako zwykły internauta, zwykły czytelnik. I z tej pozycji uważam, że na blogerskich konferencjach brakuje jednego zagadnienia: „Dlaczego nie warto pisać o blogerskich konferencjach”.

Może znajdzie się jakiś genialny prelegent, który objedzie Polskę i na iluś spotkaniach wbije to blogerom do głów?