Freelancer

Freelancer – pomyślałem po obejrzeniu trailera. Zaraz potem podniosłem moją szczękę z blatu biurka, włożyłem na miejsce gałki oczne i szybko wytarłem powstałą w wyniku wywalenia języka na wierzch, mokrą plamę.

Tak, to będzie COŚ. No bo co można zrobić nowego w dziedzinie symulatorów kosmicznych? Był już handel, była wojna, wszystko było. A może jednak nie? A gdyby dać graczowi pełną kontrolę nad jego losem? Gdyby ubarwić samą grę świetną fabułą? Gdyby ożywić ten skostniały gatunek gier? Wtedy powstałby produkt bardzo dobry, doskonały wręcz. Takie ambicje mają panowie ze – skądinąd znanej – firmy Microsoft.

Microsoft miał swoje pięć minut w historii gier komputerowych. Znany jest głównie z symulatorów lotu (sławny Microsoft Flight Simulator i Microsoft Combat Flight Simulator), strategii (Microsoft Close Combat) oraz gry o najmniejszej grywalności na świecie, czyli Windows ;). Nie można pominąć oryginalnych pomysłów na gry, takich jak Monster Truck Madness, Midtown Madness czy wypuszczonego ostatnio symulatora pociągów – Microsoft Train Simulator. Statusu gry kultowej doczekał się Age of Empires. Jednak ogólnie wkład firmy w rozwój gier jest niewielki. Zgadzam się, że niektóre ich produkty są naprawdę dobre i przełomowe, ale Microsoft ma się nijak do światowych potentatów, takich jak EA czy Activision.

O tym jednak zapomina się dość szybko, bo Freelancer jest tytułem, który jak raz chwyci, to nie puści.

FREELANCERA I IGRZYSK!

Przez lata Koalicja i Przymierze toczyły wojnę o panowanie nad Układem Słonecznym. Przymierze (z Wielką Brytanią, USA, Niemcami, Francją, Japonią, Włochami oraz Hiszpanią) przez pewien czas zdawało się wygrywać z przeciwnikiem. Jednak sto lat później musieli przyznać, że prawie zostali pokonani. Podjęto decyzję o budowie gigantycznych statków do przewozu populacji. Szczęśliwie, statki zdołały przedrzeć się przez blokadę Koalicji. Rozpoczyna się wyścig – flota Koalicji za cel stawia sobie unicestwienie wroga. Podczas jednej z bitew pojawia się niezidentyfikowany obiekt, który przykuwa uwagę obu stron. Po chwili obcy statek wysyła strumień energii w stronę Słońca, które eksploduje. Jak łatwo się domyśleć, ma to katastrofalne skutki dla planet zarówno znajdujących się blisko tej gwiazdy, jak i tych oddalonych od niej. Ślepym trafem katastrofę przeżywa Atticus Rockford. Znajduje on statek, którym wyrusza w długą podróż do nowego świata ludzi z Przymierza i mówi kolonistom o zaistniałej sytuacji. Rozpoczyna się era podbojów, a ludzkość – szukając dla siebie miejsca – odkrywa, że nie jest sama we Wszechświecie.

STARLANCERA TWÓRCÓW DZIEŁO DOSKONAŁE

Freelancer ma być grą przełomową. Dotąd częste w grach tego typu było wypełnianie zadań bez mrugnięcia okiem. Tu mamy swobodę. Czy skupimy się na odkrywaniu, handlu czy walce, zależy tylko od nas. W grze występuje tak wiele zadań do wypełnienia, że sami zadecydujemy, które są ważne dla naszych przygód, a które można pominąć. Istotną rolę ma pełnić fabuła. Wprowadza ona gracza w tajemnice ludzkich kolonii i krok po kroku poznaje on śmiertelne zagrożenie, jakiego ludzkość wcześniej nigdy nie zaznała. Czy twórcy stworzą fabułę na miarę – ubóstwianego przeze mnie – Deus Ex? Na razie mówią oni tylko o sposobie przyjmowania zleceń. Podstawą ma być baza, w której to znajdziemy wiele ciekawych miejsc. Przykładowo, bar będzie służył za źródło plotek i zadań, a terminale przydadzą się do określenia aktualnej sytuacji w danej części Wszechświata. Autorzy obiecują zadania zgodne z profesją osoby zlecającej, czyli od kupca spodziewaj się eskorty jego statków, a od łowcy nagród – brudnej roboty.

Wiadomo natomiast, że wprowadzono elementy rodem z gier RPG. Za przykład posłuży reputacja. Jeżeli przyjmiemy zadanie zabicia członka gangu i uda nam się to, nie liczmy na wyrozumiałość ze strony jego pobratymców. Coś podobnego widzieliśmy już w GTA 2. Zresztą panów do likwidacji jest urodzaj: od najemników bez skrupułów do fanatycznych piratów (nie, nie tych ze stadionu). Ważną rolę pełnią galaktyczne targowiska. Planety górnicze sprzedają surowce, rolnicze – swoje plony, a te przemysłowe czerpią korzyści z wyprodukowanej maszynerii. Znajdź najbardziej ceniony surowiec i zarób na utrzymanie! Przy okazji – nie spóźnij się na pociąg do Mińska, a sigarety mają być sprzedane ;).

WODOWANIE

Najbardziej interesującą częścią symulacji kosmicznych maszyn jest ich wygląd, wyposażenie i funkcjonalność (he, he, a może jeszcze dwa laserki na przód?). I w tej dziedzinie Starlancer nie ma zamiaru oddawać pola do popisu innym. I słusznie. Do wyboru mamy 12 statków, z czego zadowoleni będą zarówno miłośnicy handlu, jak i zwolennicy skopania ważnej części ciała niemilcom. Oczywiście nasze małe rakietki staną się trudniejsze do pokonania dzięki szerokiej gamie ulepszeń. Broń, amunicja, osłony, mapy, software&hardware; mogą przyprawić o ból głowy. Zaletą gry ma być prosty interfejs. Bardzo dobrze, nie każdy lubi wykonanie 25 czynności do uruchomienia pojazdu (Flight Simulator się kłania). O grafice nie będę się długo wypowiadał. Pierwsza reakcja to początkowe zdania tej zapowiedzi. Zresztą sami spójrzcie na screeny.

Nawet po przejściu gry, możemy kontynuować zabawę, ponieważ generowane są losowo wybrane misje. Widać, że zabawa po zakończeniu fabuły, może być nadal interesująca.

UMRZEĆ DLA GRY

Nie mogę powstrzymać entuzjazmu wobec tej gry. Zapowiada się jeden z tych tytułów, w które każdy, niezależnie od preferencji, zagrać będzie musiał.