Kryzys w Blox.pl: Blogerzy protestują, Agora odpowiada…

Dość nieoczekiwanie fragment mojego niedawnego wpisu o kryzysie w Sieci, w którym wspomniałem m.in. o – lekceważącym stosunku Agory do blogerów z platformy Blox.pl i postępującym upadku tej ostatniej, doczekał się dalszego ciągu. Grupka blogerów postanowiła mianowicie zaprotestować przeciwko takiemu stanowi rzeczy i opublikowała list otwarty. Bardzo szybko doczekała się odpowiedzi, ale odpowiedzi z gatunku generic answers, a więc szablonowej, ogólnikowej i bynajmniej nie satysfakcjonującej. Czy na tym koniec buntu blogerów?

List otwarty blogerów do Agory

List, publikowany w coraz to większej liczbie blogów, a także na Facebooku i forum o blox,pl (pod tym adresem można znaleźć pełną treść listu oraz odpowiedź) doczekał się, z tego, co widzę, co najmniej dwóch wersji – dłuższej i krótszej. „Od dłuższego czasu czujemy, że jesteśmy zbędni i niepotrzebni. Bloxem nikt zarządza, nie aktualizuje nawet tych funkcjonalności, które już są. Ze strony gazeta.pl zniknęło okienko Bloxowe (a także fora i galeria zdjęć) – dominują za to tytuły i newsy typowe dla tabloidów, a nie dla medium, które kiedyś uchodziło za opiniotwórcze. Napisanie prostej notki, komentarza czy wklejenie zdjęcia coraz częściej staje się poważnym problem technicznym. Pomocy nie ma albo wcale, albo ogranicza się do standardowych formułek typowych dla korporacji ” (pisownia oryginału) – skarżą się autorzy. Krytykują problemy techniczne, jakie utrudniają im blogowanie, nie zostawiają też suchej nitki na obecnym poziomie serwisu gazeta.pl. „Blogowa” wersja listu kończy się odwołaniem do sloganu papierowej wersji GW „Nam nie jest wszystko jedno” i zdaniami „Nam, blogerom z Bloxa, też nie jest wszystko jedno. To nasze miejsce w sieci i nie chcemy stąd odchodzić. Dlaczego Agora nas odrzuca?”

Z odpowiedzi dowiadują się, że nie odrzuca, ale właściwie nic poza tym. Jakaś anonimowa „Ekipa Blox.pl” (brak osoby, mającej odwagę podpisać się imieniem i nazwiskiem pod oficjalnym było nie było stanowiskiem [nomen omen] platformy wyjaśnia, że problemów technicznych nie ma, za to „staramy się”, ale też i „nie jesteśmy w stanie”.

*

Tyle skrajnie nieobiektywnej informacji, teraz parę słów komentarza. Do Bloxa (chyba należałoby pisać: Bloksa?) mam spory sentyment, bo właśnie tam stawiałem przed laty pierwsze blogerskie kroki i tam nauczyłem się blogerskiego ABC, bez którego nie byłoby zapewne także InterJAK-a. I mam w Bloksie jeszcze małe co-nieco. Problemów technicznych, na które skarżą się autorzy listu, jakoś nie zauważam – może po prostu mam szczęście.

I jak dla mnie, z listu blogerów na plan pierwszy wybijają się dwie rzeczy: po pierwsze żal, że Agora/gazeta.pl promuje już nie ich dzieła, a blogi własnych dziennikarzy. Szczególnie mnie to nie dziwi. Po drugie – naiwność, wręcz dziecinna. Trzeba naprawdę wyjątkowej naiwności, by wierzyć, że jakikolwiek koncern (nie chcę już być złośliwy i pisać „zwłaszcza związany z PO”) kiedykolwiek na dłuższą metę potraktuje poważnie jakąkolwiek społeczność, będzie działał z nią i dla niej, będzie mecenasem, menadżerem, rozsądnie zagospodaruje potencjał etc. Wiem jednak skądinąd, że wśród inicjatorów tego protestu są osoby najgoręcej PO-pierające, być może więc właśnie stąd bierze się nadzieja na to, że blogerzy w jakikolwiek sposób dla Agory i Bloksa się liczą, a ich wołanie zostanie wysłuchane.

Nikt mnie nie pyta, ale gdyby zapytał, odpowiedziałbym: porzućcie wszelką nadzieję, bloksowicze. Jesteście jak ten rolnik od „jak żyć, panie premierze, jak żyć?”. I tyle samo, czyli nic, dostaniecie. Bo Wasze pytania i prośby kierujecie w gruncie rzeczy pod ten sam adres.

Nikt mnie nie pyta, ale gdyby zapytał, odpowiedziałbym: jest WordPress, jest coraz tańszy hosting, jest ogromny potencjał Waszych umysłów i wirtualnych piór. Nie marnujcie go w platformach (cokolwiek to słowo oznacza). Szkoda Waszej pracy i czasu na agregatory, które prędzej czy później się od Was odwrócą. Wiem z własnego, prawie rocznego doświadczenia: nie ma to jak własny blog we własnej domenie, niezależny, wolny, z właściwie nieograniczonymi możliwościami technicznymi. Owszem, parę groszy i sporo pracy trzeba w niego włożyć – ale to się zwraca. Dosłownie i w przenośni.