Nie jestem „fashion” (2)

Druga część wywiadu z Ewą, prowadzącą bloga szafiarskiego „Viosna na cztery pory roku”
Zdjęcie dziewczyny

Fot. viosna000.blogspot.com

InterJAK: Czy byłabyś gotowa, jako blogerka, sprzedać się jakiejś firmie w zamian za buty, torebkę czy spódnicę i „puścić” w blogu to, czego by w zamian zażądała?

Ewa: Rozumiem, że masz na myśli współpracę z jakąś firmą, bo tak to jest przez blogerki nazywane (nawet jak współpraca polega na pięcioprocentowej zniżce na superhiperwypasione coś)?

Dokładnie to.

Niektóre blogi są właśnie tylko po to zakładane. Stąd tak popularne, wspomniane przeze mnie, nabijanie liczby obserwatorów itp. (wiadomo: im więcej obserwatorów i wejść na stronę, tym większa szansa na fajną współpracę). Wiem też, że dziewczyny same piszą do firm, sklepów internetowych, pytając o współpracę. Są firmy, których banery i reklamy pojawiają się na co drugim blogu, a dziewczyny w każdej stylizacji mają ciuchy, które zachwalają i odsyłają na strony danych firm.

Szczerze i z przekonaniem, czy…?

Zdarzyło mi się kiedyś przypadkiem przeczytać oczywiście bardzo pozytywną opinię o produkcie na blogu pewnej szafiarki, a później na jakimś forum wypowiedź tej samej szafiarki na temat tego samego przedmiotu: bubel, tandeta…

To jak – byłabyś gotowa się sprzedać?

Sprzedać się – nie. Zareklamować produkt, z którego jestem zadowolona – tak. Do tej pory raz zgodziłam się na współpracę z pewnym sklepem. Dostałam od nich propozycję, jasno określone, nieskomplikowane warunki: oni wysyłają mi paczkę, ja po zapoznaniu się z zawartością, umieszczam na blogu jeden post dotyczący ich sklepu. Nie sprawdzali statystyk, nie wymuszali pozytywnej opinii. Zależało mi, żebym nie musiała zachwalać czegoś, co okaże się bublem. Całe szczęście paczka zawierała naprawdę godne polecania produkty, więc nie miałam z tym problemu, by je zareklamować.

Chciałabyś w przyszłości zarabiać na blogowaniu?

Zarobki w mojej pracy są bliskie najniższej krajowej, ale nie widzę sensu w prowadzeniu bloga ze względu na finansowe pobudki. Jeśli miałoby się to rozwinąć w tym kierunku i miałabym czerpać z bloga korzyści finansowe, musiałabym się zdecydowanie bardziej zaangażować w jego prowadzenie, a na to po prostu nie mam czasu. Ale gdybym była bezrobotna, może pomyślałabym o jakimś specjalistycznym kursie i zawodzie personal shopper’a.

Sądzisz, że jest u nas dość bogatych snobów, którzy potrzebują w sklepach asysty za parę stów?
Dziewczyna w kwiecistej spódnicy, podwiewanej wiatrem

Fot. viosna000.blogspot.com

Chyba tak, choć nie znam statystyk ani badań rynku. Myślę jednak, że popularność programów typu „jak się nie ubierać”, „metamorfozy”, „jak dobrze wyglądać nago” itp. pobudza takie potrzeby. Na pewno jest grupa kobiet, która chciałaby, by ktoś się nimi zajął, jak bohaterkami wspomnianych programów.

Czy blogosfera to wg Ciebie takie blogi jak Twój, pisane trochę dla siebie, trochę dla czytelników, czy raczej blogi komercyjne, nastawione na współpracę z firmami, na zarobek?

Zdecydowanie opcja nr 1.

Korzystasz z platformy blogspot.com. Przejrzałem listy szafiarek i widzę, że blogspot króluje tam niepodzielnie – czemu tak jest? Bo to darmowe i nieskomplikowane, czy może tworzycie w ten sposób jakąś społeczność?

Jedno i drugie. Zanim założyłam bloga, zastanawiałam się nad kilkoma platformami (dość popularny wśród szafiarek, jest również pinger), ale powszechność i łatwość obsługi blogspota przekonały mnie ostatecznie. Zarazem jest to też forma społeczności: łatwiej obserwować i odwiedzać blogi w ramach tej samej platformy.

A propos list szafiarek: znalazłem na nich nawet 12-to i 13-to letnie dziewczynki. Czy nie uważasz, że to powinno być „dozwolone od lat”?

Są chyba na świecie bardziej deprawujące rzeczy niż prowadzenie bloga? Ja w ich wieku wprawdzie grałam w piłkę, wspinałam się po drzewach i zbierałam karteczki do segregatora czy naklejki z gum do żucia, ale może lepsze takie hobby niż żadne? Sama nie wiem, czasy się zmieniają, teraz w każdym mieście jest galeria, multum sklepów, do tego internet, więc styl życia rodzin się zmienia, to i potrzeby dzieci (nastolatków?) są inne.

Chcesz mi powiedzieć, że gdybyś miała 12-letnią córkę, to pozwoliłabyś jej się malować, ubierać i umieszczać zdjęcia w Sieci?

Nie, ale nie mam 12-letniej córki i sama już od jakiegoś czasu nie mam lat dwunastu, nie mnie więc oceniać nastolatki czy ich rodziców.

A czy gdy Twój synek podrośnie, zrobisz z niego modela do swojego blogu? Co sądzisz o szafiarkach, strojących np. kilkuletnie dziewczynki i publikujących serie ich zdjęć?

Nie zamierzam. Jednak nie zarzekam się, że nigdy, że nie, że nie daj Boże itp. Bloga traktuję jako moje własne miejsce w sieci, które, choć jest przede wszystkim o modzie, jest też o mnie i o moim życiu. Czasem więc zdjęcia Wojtka się pojawiają, choć myślę, że i z tego zrezygnuję. Tzn, jak gdzieś przy okazji moje maleństwo będzie na zdjęciu, to nie będę mu zamazywać buźki a la W11, ale też nie będę już raczej dodawać postów poświęconych tylko jemu. A już na pewno nie zamierzam go stroić czy stylizować.

Inne szafiarki to jednak robią i to nagminnie…

Młode matki na początku ogarnia taka euforia, że chcą się wszystkim podzielić swoim szczęściem, pokazać swoje najpiękniejsze „dzieło”. Z czasem jednak dociera do nich (do mnie w każdym razie dotarło), że dziecko nie jest ich własnością, a odrębnym (małym, bo małym) bytem, które będzie o sobie decydować, więc może nie być za 10 lat zachwycone, że w internecie jest przekrój jego zdjęć od bobasa do nastolatka.

Potępiasz to zatem?

Daleka jednak jestem od osądzania kogokolwiek: póki dziecku nie dzieje się żadna krzywda, to się nie mieszam. A wiem z doświadczenia, że małe dziewczynki uwielbiają się stroić i czasem naprawdę ciężko im tego odmówić.