Pewnego dnia grupa przyjaciół postanowiła, że następny dzień spędzą na powietrzu, Stwierdzili, że dobrym pomysłem byłoby wybranie się na rowery.
Kolejnego dnia o umówionej godzinie zebrało się całe towarzystwo i ruszyło przed siebie. Było ich wszystkich około 10, a i rowerów było bez liku. Jedna z osób przyjechała na tak zwanej holenderce, inne rowerami górskimi. Był i BMX, i rowery trekkingowe. Ktoś nawet przyjechał na zwykłym składaku. Niesamowita różnorodność.
Przyjaciele postanowili udać się do pobliskiego lasu, by tam pojeździć między drzewami, a potem, na jakiejś polanie, wypocząć i urządzić sobie piknik. Początkowo wszystko szło zgodnie z planem, jednak po dwóch może trzech godzinach zaczęły dziać się bardzo dziwne rzeczy.
Pierwsza przygoda związana była z chłopcem, który przyjechał BMX’em. Otóż w pewnym momencie rower podskoczył, zrzucił z siebie chłopaka i pojechał przed siebie. Następnie dziewczyna jadąca rowerem miejskim z niewiadomych przyczyn zjechała z wyznaczonej ścieżki i znalazła się w pobliskich krzakach. Po pewnym czasie drzewa z okolicy zaczęły kołysać się, coraz bardziej i bardziej… aż zaczęły opuszczać swoje dotychczasowe miejsca i iść w stronę grupy znajomych. Przyjaciele, najpierw patrzyli z osłupieniem na to co się dzieje, ale w pewnym momencie wszyscy ruszyli przed siebie, pragnąc jak najszybciej wydostać się z tego przedziwnego lasu. Rowery oczywiście musiały zostać, ponieważ za nic w świecie nie chciały ruszyć. Jakby ktoś lub coś je trzymało. Nasi bohaterowie biegli coraz szybciej, aż nagle… zaczęli znikać: jeden po drugim.
Od tego dnia nikt nigdy więcej ich nie widział. Zostały tylko rowery pozostawione gdzieś pomiędzy drzewami.