Skoro można tyle z tego mieć, to oczywiście nasuwa się pytanie: jak to robić?

Otóż ja najpierw postawiłbym pytanie: gdzie komentować? Byle gdzie, byle PR danego bloga był wysoki? Nic podobnego. Oczywiście, lepiej komentować w blogach popularnych, mających czytelników, niż np. w fatalnie rokujących „świeżonkach”, ale przede wszystkim należy komentować w blogach i wpisach pokrewnych tematycznie. Jeśli np. mamy bloga towarzyszącego sklepowi ze sprzętem dla płetwonurków, to komentowanie w blogu kulinarnym raczej wielu korzyści nam nie przyniesie. Warto odwiedzać konkurencję oraz blogi z tej samej i pokrewnych branż, bo tam właśnie spotkamy ludzi zainteresowanych tematyką naszej strony, a przecież to do nich, a nie np. do szafiarek, chcemy dotrzeć. W blogach wielotematycznych, takich jak choćby InterJAK, warto wyszukiwać wpisy związane tematycznie z naszą branżą, mniej warto natomiast komentować po prostu najnowsze wpisy. Przy okazji: starsze wpisy mają nierzadko wyższy PageRank i są przez to bardziej wartościowe jako miejsce na naszą opinię …i oczywiście link. Czasem aż się dziwię, jak bardzo niektórym się nie chce: ludzie wolą komentować w pierwszym-lepszym wpisie, niż zatrzymać się na chwilę, użyć blogowej wyszukiwarki i strzelić w tematyczną dziesiątkę. Pewnie po to, by zaraz popędzić do kolejnego bloga z wyszukiwarki ‚dofollow’ i na cito dodać tam swoje bezwartościowe zdanko plus link.

No i teraz najtrudniejsze: jak?

Pomińmy truizmy typu: grzecznie i kulturalnie – to chyba oczywiste. Polemiki z tekstami są z reguły (choć nie w każdym blogu) mile widziane, ale pod warunkiem, że są to rzeczywiście polemiki, a nie stwierdzenia typu „bzdury opowiadasz”.

Na pewno – nie anonimowo. Mam w koszu ileś komentarzy, których autorzy zamiast e-maila do siebie wpisują tworki typu „wala@niepodamci.com”. No cóż – pewnie obawiali się, że zarzucę ich spamem, zapiszę do jakichś durnowatych newsletterów, a może i sprzedam ich adresy do bazy. Takie podejrzenie jest dla mnie po prostu obraźliwe, więc komentarze z ewidentnie fałszywymi mailami kasuję bez zastanowienia. Mając przed oczami pole, przeznaczone na podanie adresu e-mail, warto sobie zadać pytanie: a może autor bloga będzie miał do mnie jakieś pytanie? Albo jakąś propozycję dla mnie? Może warto dać mu tę szansę, a przede wszystkim: zwykła odrobina zaufania i …trochę kultuuury…

Na pewno – nie zdawkowo. Dobry komentarz to tekst sam w sobie: jest wartością dodaną, ekstra „contentem” w danym blogu. Ponadto, przeczyta go niemała część czytelników danego wpisu. Można tu więc, a nawet trzeba, zaprezentować się z jak najlepszej strony. Z reguły autor bloga woli, gdy komentator się – choćby i za bardzo – rozpisze, niż gdy wydusi z siebie ogólnikowe zdanko albo dwa. Czasem nawet opowiedzenie dowcipu „na temat” wzbogaca dany wpis. Oczywiście nie warto przesadzać, ale kilka lub kilkanaście nawet zdań, własna opinia na dany temat, może jakieś informacje uzupełniające, może historia albo dykteryjka związana z danym tematem, smacznie „podana” – to jest to.

Warto też odnosić się do opinii innych komentujących. To również spora przysługa, wyświadczana danemu blogowi: może to zapoczątkować dyskusję, wymianę poglądów, generować ruch… No i oczywiście jest świetną okazją – zwłaszcza w blogach tematycznych – do zaprezentowania własnej wiedzy na dany temat.

Można i warto komentować: sensownie, dowcipnie, kontrowersyjnie, zajmująco, przewrotnie, zalotnie… Ale przede wszystkim tak, żeby nie było z trzech kilometrów widać, że autorowi komentarza chodziło wyłącznie o upchnięcie swojego adresu URL.

I na koniec trzy autentyczne kwiatki z InterJAK-owego kosza:

Ogólnik: „Niestety, jaki jest koń każdy widzi, typowa polska rzeczywistość. Można się pocieszać, ze gdzie indziej jest jeszcze gorzej.”

Pochlebstwo za link: „Bardzo mi sie podoba. Poniewaz zamierzam sam poprobowac to bede tu czesciej zagladal : )”

I perełka polonistyczna: „Az szczyka mnie jak widze szczyli którzy pisza ze chca zrobić wielki portal i chcą z niego zarabiać a grosza w kieszeni nie mają na promocje, jedynie na domene tansza i serwer byle jaki i potem nawet nie stać ich na przedłużenie serwisu. Wielcy przedsiębiorcy”