Rate this post

Są wszędzie. Lubią poruszać się gromadami, ale z powodzeniem działają też w pojedynkę. Notorycznie się spóźniają, przynoszą ze sobą tonę śmierdzącego żarcia, nie widzą powodu, by porozumiewać się szeptem, a spośród kilkunastu wolnych miejsc na sali, na pewno ulokują się tuż przed tobą. Niedzielni kinomaniacy. Zrobią wszystko, by uprzykrzyć ci seans.

1. Mlaskanie i siorbanie

Nie – jedzenie. Mlaskanie i siorbanie, czyli cały zestaw arcywkurzających dźwięków wydawanych podczas konsumpcji zakupionych bądź przemyconych w damskich torebkach pokarmów: chrupanie chipsów, skrzypienie popcornu, gryzienie orzeszków z m&m’sów, usilne próby wydobycia z plastikowego kubka jeszcze kropli napoju, choć dawno go już tam nie ma i tak dalej. Nie ma powodu, by do osób lubiących sobie podjadać w kinie mieć pretensje (chyba że przynoszą ze sobą fast foody z pobliskiego maca i kfc) – musiałabym obarczać nimi samą siebie, lubię batoniki, nic nie poradzę. Ale robić z tego show zajmujące bardziej niż film, to już przesada. A tym, co doprowadza mnie do prawdziwej szewskiej pasji, jest dźwięk wydawany podczas zanurzania palców w kartonie z popcornem. „Nie, nie wezmę dmuchanej kukurydzy z wierzchu, pogrzebię w środku i pooowoooli wyciągnę całą garść, którą rozsypię przy okazji wokół siebie”. Pif, paf.

2. Świecenie ekranem telefonu komórkowego

Sprawdzić godzinę podczas dłużącego się seansu, nie grzech, ale żeby robić to w pozycji screen to face, to nawet mi – średniozaawansowanej w ślepocie – się nie zdarza. Nie wspominając już o osobach, stawiających sobie za cel osiągnięcie kolejnego levelu w grze, porządkujących biurko w telefonie, kasujących lub pobierających aplikacje, uzupełniających sobie daty ostatniej miesiączki czy przeglądających facebooka właśnie podczas wizyty w kinie. Nie ma nic bardziej odwracającego uwagi od świecącego małego czegoś w wielkiej, ciemnej sali kinowej.

3. Odbieranie telefonu w kinie

Proceder tak powszechny, że aż zasłużył sobie na osobne miejsce w rankingu. Naganne, nienormalne i świadczące o bezdennej głupocie i braku szacunku dla pozostałych widzów. Nie mam żadnych skrupułów, by odwrócić się do takiej osoby i wyrazić swoją miną taką dezaprobatę, jaka nie spotkała ją nawet pod surowym okiem mamusi.

4. Spóźnianie się na film

Ponad 80% widzów to klienci sieciówek. Wszyscy wiemy, jak te na siebie zarabiają, ale niektórych ta wiedza przerasta tak bardzo, że 25 minut reklam to dla nich zdecydowanie za mało, by spokojnie zająć miejsce na sali. Podczas każdego seansu znajdzie się przynajmniej dwoje zagubionych, którzy wpadną do ciemnej już sali podczas pierwszych scen filmu i niespiesznie zaczną wspinać się w kierunku swoich miejsc, oczywiście gdzieś w samym centrum ekranu, najprawdopodobniej na środku rzędu, pomagając sobie w odnalezieniu foteli wyświetlaczem telefonu. A gdy wreszcie im się to uda, wciąż w pozycji stojącej, zdejmą spokojnie okrycie wierzchnie, rozstawią pożywienie i wymienią kilka uwag między sobą. Cały czas zasłaniając ci ekran. Nóż sam się w kieszeni otwiera.

5. Kopanie w fotel z przodu

Najpewniej dokładnie ten, na którym siedzisz. To zresztą plaga obecna też od wieków w niektórych środkach lokomocji. W sali kinowej, gdzie miejsca jest, serio, aż nadto, zmiany pozycji bez siarczystego kopania pleców sąsiadów z przodu, są dla niektórych najwidoczniej zbyt trudnym manewrem. A już nie daj Boże trafią się tacy na filmie ze skoczną muzyką. Zdarzyło mi się to ostatnio na seansie Papuszy. Kino studyjne, miejsca mało, przejścia wąskie, a jakiś meloman wystukuje sobie takt cygańskiej muzyki, poruszając co najmniej trzy rzędy do przodu. I co z tego, że rezerwuję zawsze najmniej inwazyjne miejsce w sali. Baran jest ponad to.

6. Głośne mówienie

Rzecz oczywista jak słońce, ale niemniej wkurzająca, szczególnie gdy dotyczy bezpośrednio ciebie. W tej chwili wszystkim, którzy byli ze mną kiedykolwiek w kinie i wiedzą, że nie popisali się cenną zdolnością szeptania (nie mylić z tym scenicznym), zrobi się bardzo głupio, wiem. Na pocieszenie powiem, że lubię was nadal, a fakt, że nie zakodowaliście wówczas mojego nerwowego rozglądania się po kinie w poszukiwaniu drogi ucieczki, znaczy, że wy mnie też. W kinie nie mówimy głośno. W kinie nie mówimy w ogóle, bo nie ma takiej potrzeby. Kiedy w kinie mówić musimy, bo nie możemy już wytrzymać, szepczemy. Ci-chut-ko.

7. Komentowanie scen

Nagminne podczas zwiastunów („o, może być fajne!”, „ty, idziemy!”), horrorów („zaraz zajdzie ją z tyłu!”, „uważaj, głupia!”) i komedii romantycznych (ona: „och, ale słodko”, on: „ale chłam”). Oczywiście, głośno i z przytupem, bo przecież cała sala wybiera film 2D napisy właśnie po to, by mieć dubbing na żywo.

8. Chichotanie podczas scen erotycznych

Wbrew pozorom, charakterystyczne nie tylko dla gimbusów. Co takiego zabawnego jest w scenach łóżkowych, nie wiem i chyba się nie dowiem. Poziom skrępowania podczas oglądania nagich ludzi uprawiających ze sobą seks jest tak ogromny, że u wielu osób wywołuje natychmiastową potrzebę rozładowania. Nerwowy chichot, szczególnie grupowy, podczas poważnego z reguły fragmentu filmu (weźmy taki Wstyd), zabija wszystko, co znajduje się w promieniu 500 m od ekranu.

9. Migdalenie się

Epizody z ręcznymi bądź oralnymi pieszczotami w mroku kinowych foteli w większości należy włożyć między bajki (a może nie? może macie trochę pieprzu?), ale wszelkie inne akty fizycznej miłości – od przylepiania się do siebie po francuskie, mokre pocałunki – już zupełnie nie. Okazywanie sobie miłości odbywa się, naturalnie, z wykorzystaniem luki, przez którą czytasz napisy do filmu: „Uważam, że jesteś obrzydliwą – dwie pary śliniących się, złączonych warg – świnią i nie umiesz się zachować”. O, tak to mniej więcej wygląda.

10. Śmierdzenie

To typ mojego męża, do którego (typu i męża) przekonuję się po namyśle coraz bardziej. Była taka sytuacja, to się działo chyba w Cinema City w Galerii Kazimierz w Krakowie, że grupka oburzonych widzów zareklamowała swoje bilety, bo seans, na który się wybrali, został zakłócony przez bezdomnego, któremu również zachciało się film obejrzeć i swoją aromatyczną obecnością skutecznie uniemożliwić tę czynność pozostałym widzom. Nie wiem, jak ta sprawa się skończyła (jeśli wiecie, napiszcie w komentarzach, bo jestem ciekawa), ale ludzie zrobili sporo szumu w mediach społecznościowych, żeby spółka zareagowała na problem. A ten jest przecież ogromny, o czym wiedzą bywalcy nie tylko kinowych pomieszczeń. Komu kiedykolwiek przyszło siedzieć w kinie obok niedomytej, ubranej w długo niepraną odzież, spoconej i wydzielającej z siebie wszystkie przykre zapachy świata osoby, wie, o czym mowa i dlaczego ten punkt się tu znajduje. No, przykre strasznie, szczególnie gdy dzieje się podczas świetnego filmu – takiej Incepcji na przykład – który już na zawsze będzie kojarzył się z tym okropnym doświadczeniem. Tragedia.

Apel do narodu? Nie czyń bliźniemu, co tobie niemiłe. Chyba że ci to miłe – to czyń i miej radość. Jeszcze za to zapłacisz.