Rate this post
Wyobrażaliście sobie kiedyś, że macie nadprzyrodzone moce? Wiecie, przesuwanie przedmiotów siłą woli, czarowanie (takie w dobrej wierze, o na przykład, żeby fryzura się sama ułożyła – wersja dla pań, albo żeby wygrać w sts parę tysięcy – wersja dla panów), latanie i inne bajery. Ja tak. Nie bardzo mnie obchodziło, skąd niby mogłabym tę moc czerpać i co ona by ze mną zrobiła, ale i po co, przecież to tylko wyobraźnia. Chłopcy z Kroniki też mieli swoje marzenia. I nie musieli korzystać z wyobraźni, by je spełnić.
Matt (Alex Russell) na przykład chciał, żeby taka jedna ładna blondynka zauważyła w nim kogoś więcej niż tylko szkolnego cwaniaka, Andrew (Dane DeHaan) pragnął być wreszcie zauważony i doceniony, a Steve (Michael B. Jordan)… Steve nie wiadomo, o czym marzył, bo jest tu trochę na doczepkę, bo dwóch bohaterów to lipa i bo  scenariusz lepiej się ułoży, jak będzie jeszcze ten trzeci. No to dobra. Jest więc trzech chłopców i jest dziura. Chłopcy sobie do dziury włażą, a tu w dziurze jak nie walnie, jak nie trzaśnie, tu jakieś błyski, tam jakieś gwizdy – co ja pacze normalnie. Potem dziury już nie ma, ale są chłopcy i są ich nowe możliwości. Jest dużo (dużo za dużo) cieszenia się z nich, jest sprawdzanie, jak to jest być wreszcie kimś wyjątkowym i jest trochę osobistych dramatów w tle. A potem jest utrata kontroli i tragedia. Jedna po drugiej. Totalna autodestrukcja i wielki, niszczący palec (vide plakat) skierowany w stronę świata.

Dużo w tej Kronice smutnych rzeczy. Smutne jest życie Andrew – szkolnego niedorajdy, który nigdy nie miał przyjaciół, a jego jedyny kumpel, to jego kuzyn. Smutne jest to, że jego własny ojciec go leje i niszczy mu psychikę, obarczając winą za wszystko, co nie idzie po jego myśli, mieszając go z błotem i jeszcze bardziej pogrążając w kompleksach. Smutna jest ta ogromna potrzeba zaistnienia, która eksploduje w chłopaku, gdy posiada nadprzyrodzone moce – tak ogromna, że niemożliwością jest utrzymać nad swoją energią kontrolę. Smutne jest to, że to, o czym się marzy – a raczej środki do osiągnięcia celu – wcale nie są takie fajne, jak się wydaje i że za wszystko trzeba zapłacić, tu: w naturze. A najsmutniejsze jest to, że z niegłupiej fabuły zrobiono tak kiepski film.

Nie wiem, jaki budżet panowie Trank i Landis mieli do dyspozycji. Nie wiem też, z jaką wiedzą (bo bez doświadczenia – dla obu Kronika jest debiutem) do kręcenia filmu stanęli. Nie wiem również, dlaczego wielkie 20th Century Fox nie uświadomiło ich, że przy kręceniu filmu sci-fi można skorzystać z takich różnych profesjonalnych sprzętów i programów, które uwiarygodnią efekty specjalne. Kronika to kino dla kategorii wiekowej 10 plus i 14 minus, dla widzów, którzy coś tam o gatunku i możliwościach technicznych słyszeli, ale bliżej im jeszcze do dziecięcych fantazji o superbohaterach niż ogarnięcia, że taki film można zrobić sto razy zgrabniej. Wszystko w Kronice jest jakieś niepoukładane, chaotyczne, głośne, jaskrawe i nachalne. Tu coś lata, tam coś wybucha, tu się coś tłucze – i ok, tak ma być, ale po pierwsze można poświęcić trochę więcej czasu na montaż, a po drugie jakoś tak to poskładać, by nie przysłaniało całkowicie tego, co w tym filmie naprawdę ciekawe i warte zobaczenia. W efekcie z 83 minut filmu do oglądania nadaje się mniej więcej 15 pierwszych, z 7 środkowych i 4-5 z tych po minięciu godziny. Reszta wieje nudą i banalnością.

Tak sobie myślę, czy ja nie jestem może już za stara na takie filmy (aż strach, bo za tydzień wybieram się na Projekt X – film twórców Kac Vegas o największym melanżu nastolatków…) i czy na pewno ogarniam konwencję. Żeby nie było – doceniam bardzo przełamanie schematu: nie pokażemy wam kolejnej historii o superbohaterach, ratujących świat od zagłady bądź bandytów (Batmanie, czekamy!), a to, jak łatwo wejść nie w te drzwi co trzeba i nie tylko zawłaszczyć moc, ale i siać dzięki niej zło jako zapłatę za osobiste krzywdy. To ma potencjał. Za dużo tu jednak dziur, nielogicznych chwytów, niekonsekwencji. Nie wiem, może o to chodziło. W końcu twórcy – na fali sukcesu, jaki film odniósł w jUeSej – planują nakręcić sequel. Może wtedy coś zaskoczy?

Czy polecam? No, niestety, nie tym razem.