Plan był idealny – okraść opancerzoną furgonetkę, przewieźć pieniądze za pomocą przykładnej rodzinki i cieszyć się wolnością, opiewając w luksusach. A jednak, pozornie idealny plan, uknuty przez kryminalistów spełzł na niczym, pozostawiając po sobie rozbite samochody, spaloną „kasę”, mnóstwo krwi i kilka trupów. Fani sensacji i kina akcji mogą, – choć nie muszą, czuć się usatysfakcjonowani.
Tranzyt w reżyserii Anntonio Negret, to ciekawie zrealizowana produkcja, opowiadająca o rodzinie Sidwellów. Wyjazd na wakacje miał być ich ostatnią szansą na uratowanie familii. Sielanka nie trwa zbyt długo, a to za sprawą podejrzanych bandytów, którzy dopiero, co napadli na konwój. Ich dwa różne światy spotykają się na parkingu. Złodzieje podrzucają niczego nieświadomej rodzinie torbę z pieniędzmi, by ta przewiozła torbę z łupem podczas kontroli policji. Owszem przewozi – problem jednak pojawia się w momencie odebrania „forsy” – okazuje się, że rodzina Sidwellów zawzięcie będzie bronić się przed bandytami, a co ważniejsze skutecznie ich przechytrzy. Reżyser, więc obdarował nas bohaterami z kategorii tych złych i bezwzględnych oraz tych dobrych i uczciwych, z jednym, małym wyjątkiem. Okazuje się, że głowa rodziny – Nate, miał już do czynienia z prawem… W tej roli występuje Jim Caviezel. We fabułę, wpleciono, więc wątek nieufności i podejrzliwości ze strony żony, która w pewnym momencie wątpi, czy jej mąż, aby nie miał nic wspólnego z napadem…
Film ma wszystko, co wpisuje się w schemat obrazów przepełnionych akcją i sensacją. Mamy „bandę” przestępców, którzy dla pieniędzy, dokładniej 4 milionów, zrobią wszystko – mogą się nawet miedzy sobą pozabijać i to w dosłownym sensie tego znaczenia. Mamy też, niewinną, zwykłą rodzinę uwikłaną w niecny plan owych bandytów. „Tatusia” walczącego o bliskich, dwójkę odważnych chłopców oraz ich matkę – przykładną panią domu, która w ekstremalnych sytuacjach potrafi zachować zimną krew „bawiąc” się w snajpera. A wszystko to pośród bagiennych klimatów zamieszkałych przez aligatory.
Faktycznie, scenografia w Tranzycie jest bardzo realna i przekonywująca. Warto też wspomnieć, że ciekawie poprowadzono kamerę, która nie oszczędza zbliżeń. I tym sposobem, de facto dochodzimy do kolejnej zalety produkcji – do szczegółów. Każda kropla potu na twarzach bohaterów, wydaje się być misternie zaplanowaną charakteryzacją, podobnie jak brudne ubrania, czy zranione ciała. Wszystko to jest bardzo realnie przedstawione.
Nie zabraknie strzelaniny, efektownych pościgów, wybuchów, sporej ilości scen akcji, nieco emocji i strachu. Ale te ostatnie podane są z umiarem. Fakt, mało tu tajemnicy i napięcia – możemy jedynie obstawiać, czy rodzina przeżyje tą koszmarną „przygodę” w komplecie? Czy bandyci odzyskają pieniądze i co właściwie się z nimi stanie? Niemniej braki te, rekompensują nam ciekawe zdjęcia i muzyka, podkreślająca każdą, ważną scenę. Nie zapomniano też o dźwiękach płynących z bagien, takich jak syk węża czy śpiew ptaków, natomiast warkot silników czy wystrzały słyszymy bardzo mocno i wyraźnie, a przede wszystkim głośno. Efekty specjalne również zrealizowano na wysokim poziomie. Wybuch auta – rewelacja. Podobnie jak strzelanina w przerażającym domku łowcy aligatorów… Sceny te są „naturalne”, niewymuszone. Na całe szczęście, brak im przekłamanej – przekomputeryzowanej sztuczności, jaką możemy oglądać w innych – tego rodzaju produkcjach.
Ponadto na uwagę zasługuje ciekawa gra aktorska – praktycznie każdy bohater wykreował postać charakterystyczną i intrygującą. Świetny, oprócz Jima Caviezela okazał się, James Frain wcielając się w psychopatycznego kryminalistę. Sam jego wyraz twarzy oraz mroczne i zimne spojrzenie, sprawia, że nikt nie chciałby spotkać tego typa na swej drodze, a tym bardziej mu „podpaść”.
Podsumowując, film prosty, mało skomplikowany, bez nadmiernie rozdmuchanej fabuły, dość przewidywalny, ze sporą dawką akcji – jako przyjemny „dodatek” na nudną wieczorną porę, w sam raz. Co prawda nie „rzuca na kolana”, ale też nie wpisuje się w kategorię filmów klasy B.