Jak zostać celebrytką – blogerką lifestyle’ową (2)
W dzisiejszym odcinku naszego drogowskazu do kariery zastanowimy się, jakie predyspozycje, poza płcią i urodą, powinna posiadać kandydatka na gwiazdę polskiego blogowego lifestyle’u. Tym razem wiadomości będą dobre, bo kryteriów do spełnienia jest niewiele. Nadajesz się?
Kobieta z bannerem „dawać gifty!!!”
Fot. FreeDigitalPhotos.net
1. Twoje poglądy
Pierwsza i podstawowa zasada: jako ktoś, kto jest po słonecznej stronie życia, nie powinnaś mieć właściwie żadnych poglądów politycznych – mając je, nie mogłabyś być radosnym tłem dla towarów i usług. Twoje credo można by ująć w kilku zdaniach:
Żyjemy w wolnej, pięknej Polsce. Ludzie się bogacą i coraz więcej wydają. Sky is the limit. Wystarczy chcieć. Każdy jest kowalem własnego losu i tylko od niego zależy, ile osiągnie. Polityka? Hmmm… Jest jakiś PiS i on jest zły. Ale na szczęście jest Donald Tusk, który jest premierem. Albo prezydentem – nieważne. Ważne, że dobrze rządzi, a dzięki temu Unia Europejska daje nam dużo, dużo pieniędzy, za które budujemy drogi, wspaniałe galerie handlowe, hotele i kawiarnie, z których możemy do woli korzystać. Owszem, jest jakaś garstka niezadowolonych, którzy twierdzą, że nie mają pracy albo za mało zarabiają, ale to mniejszość, zresztą sama sobie winna. Komuny już nie ma, więc każdy ma szansę spełniać swoje marzenia.
U pewnej gwiazdy gatunku przeczytałem wręcz „mogę i chcę robić to, co mi się podoba, przyjaźnić się z kim chcę, pracować w każdym zawodzie”. Zwłaszcza to ostatnie zrobiło na mnie wrażenie. Cóż za wszechstronność! Jak zechce – poprowadzi pociąg. Znudzi jej się – to wpadnie do szpitala i przeprowadzi parę operacji neurochirurgicznych. Potem przez jakiś czas będzie tłumaczyć z arabskiego (ponoć te szejki dobrze płacą), a zimą kopnie się do Kenii, gdzie poprowadzi luksusowy hotel. Się chce, to się może, drogie stado…
Ludzi dzielisz na trzy kategorie: pierwsza – to ty sama i kilkoro zaprzyjaźnionych blogerów, żyjących tak samo jak ty. Druga – to stado: tłum wiernych ci, kochających czytelników-klakierów, z których może kiedyś będą ludzie. No i trzecia grupa: plebs, chamstwo, hołota – mniejsza o nazwę. Kto by się tymi nieudacznikami przejmował? Twoim celem jest druga grupa, dzięki niej żyjesz. I to jak!
2. Parę drobiazgów
Nie od rzeczy byłoby, gdybyś mieszkała w Warszawie. Raz, że trzeba co jakiś czas być tam, gdzie się coś dzieje (np. na koncercie Madonny, żeby potem zakpić z jej wypowiedzi słowami „No tak. Harowaliśmy latami w kopalniach, by kupić te wymarzone bilety. My, biedacy bez pracy”). a przecież najważniejsze rzeczy dzieją się właśnie w Warszawie. Dwa – z położonej circa about w środku Polski stolicy jest wszędzie blisko. A przecież jeśli np. sieciówka z Białegostoku zechce poprzez blogerów rozdać parę talonów na kanapki (autentyczne), to nie będziesz się tam tłuc cały dzień z Wrocławia czy innego Rzeszowa.
Nie jest to konieczne, ale forsiaści rodzice przydaliby się na start. Dzięki sporemu kieszonkowemu już jako podlotek byłabyś obeznana z właściwymi markami, lokalami i adresami. No i miałabyś właściwe podejście do giftów: w końcu kto, jak nie ty, powinien umieć odróżnić towar od chłamu, a perełki od badziewia? Ale nie jest to konieczne, możesz zacząć skromnie, np. od kosmetyków do higieny intymnej, a stopniowo, poprzez kremy, torebki i AGD dojdziesz do właściwego pułapu.
Dobrze by było, żebyś mieszkała w czymś jednorodzinnym, choćby wynajętym. Będziesz wszak musiała co jakiś czas dawać stadu do zrozumienia, że nie mieszkasz jak jakiś byle kto w bloku czy kamienicy. Do tego samochód i prawo jazdy – niezbędne. W blogu trzeba pisać „wszyscy jeździmy”, a jak byś chciała to robić, tłukąc się tramwajami i autobusami?
O tym, jak to podkreślać i przemycać w tekstach, napiszę w kolejnym, trzecim odcinku. Zajmiemy się w nim technikami hodowli stada. A na koniec dzisiejszego odcinka – mała ilustracja z YouTube: