Dziś, podczas niewinnych zakupów w Hebe, moją uwagę zwróciło dość niepokojące zjawisko. Zbombardowana reklamą nowych pomadek, uwielbianej przeze mnie firmy Bourjois poleciałam ją zniuchać i niczym dzieciak z nosem przyklejonym do szyby cukierni, oglądałam, macałam, próbowałam. Nagle, zza moich pleców dobył się głos uprzejmej pani ekspedientki, która oznajmiła mi, że „dwa brakujące testery znajdują się u niej na toaletce”.
Ku mojemu zaskoczeniu, OBA TESTERY zostały przez tą panią użyte, do pomalowania ust kobiety, która zapłaciła za zrobienie jej wieczorowego makijażu. Zatkało mnie, gdyż na samą myśl, o ilości pomazianych pedzelkiem pomadki nieumytych rąk, opryszczek i innych zaraz, aż przeszły mnie dreszcze i doprawdy nie wiem, jak tego typu proceder przechodzi w HEBE bez większego echa. Nie wiem, czy podobnie dzieje się w przypadku innych kosmetyków i czy używane tusze, cienie itp, to też testery, ale fakt, że do pomalowania ust, użyto produktów wystawionych do prezentacji, zapominając o fundamentalnych zasadach higieny, skutecznie zniechęcił mnie do dalszych zakupów. To skandal i doprawdy współczuję kobiecie, która w swej nieświadomości, została przez makijażystkę tak paskudnie potraktowana.
Swoją drogą otworzyło mi to oczy i z większą uwagą, obserować będę tego typu usługi w innych znanych sieciach.