Rate this post

Oto kolejny już, gościnny wpis Pana Taty. Tytuł dzisiejszego wpisu to cała prawda. Od dawno nie usłyszałem czegoś co poruszyłoby mną tak bardzo. Dużo mocniej niż recenzja Masochisty odnośnie „Nieruchomego Poruszyciela” (rozkłada na łopatki). Ta płyta wstrząsnęła mną bardziej niż aktualne wydarzenia polityczne oraz wspaniałe wyniki polskich drużyn oraz sportowców w ważnych zawodach. Co więcej wracając z powrotem do muzyki, po wielkich zespołach, które swoje tryumfy wznosiły co najmniej 20-30 lat temu, już na prawdę trudno było znaleźć coś nowego. Po totalnym zwątpieniu … mission accomplished, znalazłem!

Zespół Muse (założony w 1994 roku) był mi znany od wielu lat za sprawą chociażby płyty Origin of Symetry (2001) i genialnego singla Bliss. Nie są to podlotki. Słuchałem ich dość spontanicznie w przeszłości i nigdy nie myślałbym, że nazwę ich pewnego dnia geniuszami. Moim zdaniem, pierwszym sygnałem aspirowania zespołu do zostania legendą muzyki, był poprzedni album The 2nd Law (2014). Stało się… nowa płyta Drones to przejaw niewyobrażalnego polotu i finezji. Na stworzenie istnego arcydzieła potrzebowali 20 lat.

Przyjrzyjmy się zatem nowej płycie. Zawsze boję się, że to co napiszę będzie niezwykle krótkie po czym okazuje się, że napisałem wypracowanie na 10 stron, dlatego do rzeczy.
Okładka albumu

Wszystkie karty na stół

Zanim ukazał się pełny album, zespół za sprawą YouTube, TV oraz serwisów streemingowych tj. Deezer, WiMP, Spotify wypuszczał kolejne single w dość krótkich odstępach czasu. To dość nietypowe, gdyż w pewnym momencie wydawało mi się, że „wysinglowali” cały album. Niewiele się pomyliłem, gdyż po wyjściu longplaya okazało się, że znam niemal wszystkie utwory.

Kolejno ukazywały się:

Psycho – 12.03.2015

Dead Inside – 23.03.2015

Mercy – 18.05.2015

Reapers – 29.05.2015

The Handler – 02.06.2015

Defector – 03.06.2015

W przeciągu niemal 3 miesięcy zostało wydanych aż 6 singli, a 4 ostatnie wydano w czasie dwóch tygodni! To olbrzymia ilość pomijając nawet fakt, że teledyski są w większości tworem grafików i niektóre zostały wydane tylko jako lyric video (teledysk z tekstem do wspólnego „śpiewania”). Na płycie odsłuchamy w sumie 12 utworów, z czego w aż sześciu mogliśmy zakochać się zanim ten w całości ujrzał światło dzienne.

Wśród utworów są także dwa intra (Drill Sergeant oraz JFK) czyli utwory, które wprowadzają słuchacza w odpowiedni klimat przed wysłuchaniem kolejnego utworu z płyty. Fajnie, że wyodrębniono je w postaci oddzielnych utworów, bo przy słuchaniu wybranych tytułów z płyty, nie jest konieczne ich odsłuchiwane (tak jak miało to miejsce w przypadku innej genialnej zresztą płyty Pink Floyd). Z pewnością każdy z Was będzie miał zupełnie inne zdanie na temat każdego z utworów, dlatego nie będę się nad tym roztrząsać. Mój wpis miał na celu zwrócić Waszą uwagę na to wydawnictwo. Nie byłbym jednak sobą, gdybym nie wspomniał o imponującym wokalu p. Bellamy’iego (w niektórych momentach to drugie wcielenie F. Mercury – zwłaszcza utwór Defector), o genialnych aranżacjach we wszystkich utworach, wzniosłych solówkach gitarowych. Co więcej, album to kapitalna wędrówka podzielona na prolog i epilog muzycznej opowieści. Moi absolutni faworyci to Mercy, The Handler, Defector oraz porażający The Globalist (niestety nie usłyszycie utworu na YT, ale można obejrzeć reakcję osób po jego przesłuchaniu).

Jako ciekawostkę mogę powiedzieć, że zespół planuje wydanie albumu jako musicalu/filmu muzycznego. Podejrzewam, że miałoby to być coś w rodzaju tego, co zrobiła Metallica i jeszcze wcześniej Pink Floyd. Są to jednak tylko moje przypuszczenia.

Muse całkiem niedawno był obecny na Orange Warsaw Festival. Niestety gospodyni tego bloga, gdzie piszę gościnnie, nie była zainteresowana :p

Nie prawda, byłam bardzo zainteresowana, ale jako że pracujemy i mieszkamy w innym mieście niż Warszawa, a koncert odbywał się późnym wieczorem w Niedzielę, nie byłoby to rozsądne rozwiązanie dla nas obojga. Poza tym nie obgaduj mnie na moim własnym blogu, bo dostaniesz bana i nie dostaniesz jutro obiadu

Taki mały apel do wszystkich. Pamiętajmy, że dzięki serwisom streemingowym mamy możliwość słuchania legalnie milionów utworów. Polecam Wam właśnie takie rozwiązania.

Może macie ochotę podzielić się swoimi przemyśleniami nt. powyższego albumu ? Piszcie w komentarzach. Fani Muse to dzieła !