Wiem, Ameryki tym nie odkryłem, choć właśnie tego można by było, spodziewać się po tytule, powiecie. Dla tych, co nie wiedzą, płyt winylowych słucha się od ponad stu lat! i faktycznie może dziwić fakt, że odkryłem ich moc dopiero teraz. Zdecydowanie za późno.

Płyty były różne. Różniły się formą, materiałem, z którego były wykonane; poprzez płyty ebonitowe, płyty szelakowe, z których rezygnowano ze względu na ich niską trwałość (łatwo się tłukły), aż do aktualnych z polichlorku winylu, których ewolucja, pozwala zadowolić nawet najbardziej wybredne gusta. Jak widać nie jest to absolutnie nic nowego. Na czym polega więc fenomen odkrycia ich na nowo ?

Czy zastanawialiście się kiedyś, jak sposób słuchania ewoluował przez ostatnie lata i do jakiego momentu dotarł ? Powiem Wam jak ja to widzę. Otóż współczesne słuchanie muzyki wygląda tak, wchodzę do domu, biorę do ręki telefon/smartphone, przez Bluetooth łączę się z Soundbar’em i wybieram utwór z nieograniczonej biblioteki muzyki, jaką jest Apple Music, Tidal itp. Muzyka w eter, zapodaję uszom co tylko chcę, bez przerwy – niby super, jakość TOP, wybór nieograniczony, ale czegoś tu jakby brakuje, prawda?

Ci z Was, którzy mają już te swoje 30 lat myślę, że powinni kojarzyć takie urządzenia jak kasety magnetofonowe (wkręcającą się taśmę też!), magnetofony szpulowe, kasety VHS itp. Robi się sentymentalnie, prawda? Mnie osobiście sprawiało to dużo radości – poza samym delektowaniem się dźwiękiem/obrazem – dawało to też,  ogromną satysfakcję dłubania się przy sprzęcie. Wszystko trzeba sobie było poustawiać, poprzestawiać, czasem przeczyścić, taśmę nawinąć, no poezja. Urządzenia czegoś od nas wymagały. A dziś? Cały „rytuał”, mieścisz w kieszeni, można powiedzieć, że został wykastrowany w imię wygody.

Świetna jakość dźwięku we współcześnie nagrywanych 180 gramowych winylach to nie jedyny plus, aczkolwiek największą gratką są oryginalne tłoczenia np. z lat 60 – 70 itd (ceny takich dochodzą nawet do kilku tysięcy $$).  Kolejnymi zaletami tych urządzeń to przede wszystkim ich niesamowity wygląd (zależy od wybranego modelu) oraz to jak wiele przyjemnego wysiłku trzeba włożyć w to, aby grały one prawidłowo – zwłaszcza, jeżeli chcemy w pełni zapanować nad wszystkimi ustawieniami takiego urządzenia. Gramofony po prostu chcą, abyśmy je w pełni zrozumieli, odwdzięczą się nam za to rewelacyjną jakością odtwarzanej przez nie muzyki.

Najważniejsza jest oczywiście sama muzyka, a także jej nośnik, a sam winyl to często gratka zarówno dla uszu jak i oczu. Płyty zamykane są często, w bardzo starannie przygotowanych papierowych pudełkach, gdzie starannie wydane „książeczki” są wielkości całego opakowania. W środku można trafić plakaty swojego idola oraz … możliwość pobrania całego albumu w mp3/flac, a okładki to niekiedy małe dzieła sztuki, które w moim przypadku trafiają wprost na ścianę, do pieczołowicie, własnoręcznie przygotowanych ramek (ale o tym opowiem przy innej okazji). Kupując winyla, kupujesz winyl, którego słuchasz, a po wykorzystaniu dołączonego do płyty kodu, możesz słuchać MP3! To już totalne wariactwo 🙂

Podsumowując. Muzyki z czarnej płyty nie można nawet porównać  do wydań na CD, wcześniejszych kasetach czy innych nośnikach. To pewnego rodzaju religia, która wciąga jak sekta, czyniąc z człowieka zapaleńca, hobbystę, spędzającego dni na pielęgnowaniu swoich eksponatów niczym kustosz w muzeum.

Na koniec, chciałbym ogłosić, że spróbuję podjąć się stworzenia cyklu artykułów o tej tematyce, która będzie rozwijać postawione przeze mnie tezy w tym aspekcie. Mam nadzieję, że Wam się spodoba. Do następnego razu!