Rate this post

Znacie nasze zdanie na temat lektorów, chociażby z tego tekstu. Nie zmienia to jednak faktu, że gdy otrzymałem możliwość podejrzenia pracy jednego z nich, zgodziłem się natychmiast z wyraźnym entuzjazmem. Wszak, nie codziennie można zobaczyć kogoś kto wykonuje tak nietypowy zawód. Poza tym kuchnia telewizji to coś co ma w sobie sporo magii i interesuje mnie od zawsze.

Swoje kroki skierowałem w stronę firmy *********, w której, muszę powiedzieć, panuje bardzo przyjemny klimat, a ciepłe drewniane wnętrza i klimatyczne nazwy korytarzy, sprawiają, że człowiek ma ochotę się tam zatrudnić. Studio nagraniowe, zaskoczyło mnie jednak, było bardzo małe i bardzo skromnie wyposażone, w porównaniu do studiów muzycznych, w których zdarzało mi się bywać. Poza mikrofonem, dwoma biurkami i czterema monitorami, było tam tylko jedno urządzenie z pokrętłami. Liczyłem bardziej na sprzęt rodem z science fiction, ale jak wyjaśnił mi Pan realizator, do nagrywania głosu wystarczy tyle. Studio podzielone było na dwie części, o mniej więcej równej powierzchni. Za szybą swoją pracę wykonywał Pan P. N., którego pracę tego dnia obserwowałem. Natomiast po drugiej stronie siedziałem ja, realizator dźwięku i jeszcze jedna osoba. Wszyscy trzymaliśmy w ręku skrypty i kontrolowaliśmy, czy lektor nie popełnia błędów.

No, ale zanim przejdziemy do opisu tego co zobaczyłem i usłyszałem, należałoby wspomnieć jaki program był lektorowany, a trafiłem nieźle, na trzeci odcinek Lights Out, przygotowywanego dla stacji ***.

Kolejny szok, którego doznałem, to odpowiedź na pytanie, ile trwa nagranie lektora. W mojej głowie zawsze zakładałem, że będzie to dwu-trzykrotność czasu trwania odcinku. Jaka jest prawda? Nagranie lektora, trwa niemalże dokładnie tyle samo ile odcinek. Szok! Sądziłem, że dialogi nagrywa się po kilka razy. Poprawia się szczegóły, akcenty itp. Tymczasem wszystko leci w tempie serialu, czasami tylko zatrzymując się na moment z powodu pomyłki (Co zdarzyło się może z pięć razy na całe nagranie). Co więcej, mając na głowie słuchawki, naprawdę miałem wrażenie, że przed sobą mam włączony telewizor. Dopiero pomyłka, okraszona dodatkowym zdaniem lektora, skierowanym do nas, uświadamiała mi, że za szybą siedzi gość, który brzmi identycznie jak to co słyszę w telewizji. Nawet w trakcie zwykłej rozmowy, ta niska barwa głosu, nie zmienia się. Sądziłem, że lektorzy nieco obniżają głos do nagrań. Jak usłyszałem, myliłem się.

No dobrze, ale jak to wygląda. W obydwu pomieszczeniach są ekrany, na których wyświetlany jest dany odcinek, na głowie wszyscy mają słuchawki, w których słychać głosy postaci i głos lektora. Oprócz tego i lektor i my trzymaliśmy w ręku skrypt z tekstem. W naszej części kabiny, znajdowały się również dwa ekrany dla realizatora dźwięku, na których zmieniał różne wskaźniki i na bieżąco miksował nagranie.

O dziwo, wbrew mojemu wyobrażeniu lektor nie stał, lecz siedział wygodnie na krzesełku. Spytałem dlaczego tak jest, skoro przy pozycji stojącej, lepiej pracują mięśnie przepony i ma się lepszy oddech. Pan P. N. odpowiedział mi jeszcze większą niespodzianką. Otóż okazuje się, że lektoring to ciężka praca. Czasem nagrywa się nawet dziesięć odcinków dziennie. To oczywiście wyjaśnia dlaczego lektor siedzi, a nie stoi.

Co ciekawe, lektor ma pewną swobodę w czytaniu tekstu. Zdarza mu się przestawić szyk  w zdaniu, opuścić słowo lub jakieś dodać (Oczywiście nie zmieniające sensu zdania), to również było dla mnie lekkim zaskoczeniem. Sądziłem, że skrypt powinien być czytany słowo w słowo. Jak widać mało wiedziałem o pracy lektora.

Przyznam jednak, że praca ta jest bardzo żmudna. Ja po początkowym entuzjazmie, już po kilku minutach byłem mocno znudzony. Co gorsza lektorowany odcinek, widziałem już wcześniej w domu.

Zarówno przed jak i po nagraniu, miałem okazję porozmawiać chwilę z Panem P., który okazał się być bardzo sympatycznym i otwartym człowiekiem. Poopowiadał mi trochę o swojej pracy i podyskutowaliśmy o temacie lektor vs napisy.

To było bardzo ciekawe doświadczenie, pozwalające mi docenić pracę wykonywaną przez lektorów, co nie zmienia jednak, ani trochę mojego podejścia do tematu. Jednak samo podglądanie kuchni telewizji, jest zawsze ciekawym przeżyciem, bez znaczenia czy patrzymy na lektora serialu, aktorów M jak Miłość, czy pracę dziennikarzy Super Stacji.

Na koniec dodam tylko, że jeśli podobał Wam się ten tekst, to w najbliższym czasie, możecie liczyć na małe co nieco, na temat pracy w stacji *** Polska, w której odbywałem ostatnio dwu miesięczne praktyki. Postaram się napisać, jak wygląda praca w telewizji, która nie tworzy własnych programów, a jedynie emituje zagraniczne seriale.