Rate this post

Kino niezależne nie bez przyczyny zajmuje specjalne miejsce w mojej filmowej podróży. Pozwala mi się wyciszyć, zwolnić, zatrzymać w maratonie premier. Stwarza idealne warunki do refleksji, zadania sobie ważnych pytań, zmierzenia się z emocjami, które być może kiedyś do mnie wrócą w realnym życiu. Jest wolne od determinowanej ogromnym budżetem i oczekiwaniami wytwórni presji na wyniki, a tym samym może sobie pozwolić na nieoczywiste rozwiązania w zakresie fabuły, formy i castingu. Kino niezależne to kino wolne, wypływające z potrzeby wolności twórczej i tę wolność akcentujące całym sobą.

Festiwal OFF Camera, który w tym roku odbył się w Krakowie już po raz dziewiąty, wspaniale tę wolność w akcie twórczym podkreśla. Trzonem wydarzenia jest konkurs główny Making Way – Wytyczanie drogi, w którym udział mogą wziąć twórcy ze swoimi pierwszymi, najwyżej drugimi filmami. Te debiuty, wyselekcjonowane przez pomysłodawców festiwalu, to zazwyczaj naprawdę filmy reprezentujące kino wytyczające młodym twórcom drogę – świeże w spojrzeniu na życie i kino, nierzadko eksperymentalne w formie, zawsze wzbudzające emocje (często zresztą skrajne). Każdego roku zapoznanie się z tymi tytułami to dla mnie priorytet – bo to często jedyna okazja, by te filmy zobaczyć, choć – ukłon w stronę dystrybutorów – coraz częściej zdarza się, że filmy z tej sekcji wchodzą do regularnej dystrybucji kinowej.

 

W programie festiwalu co roku pojawia się kilka nowych, ciekawych sekcji, dedykowanych gatunkowi, konwencji lub motywowi, który w jakiś sposób zyskał ostatnimi czasy popularność (np. w tym roku była to m.in. sekcja Strach się bać, w której prezentowano specyficzne horrory). Ale są tu też kategorie, które już się w repertuarze OFF Camera rozgościły i są stale w nim obecne. Moje ulubione to Amerykańscy Niezależni i Odkrycia. W pierwszej można zobaczyć prawdziwe perełki kina niezależnego wprost z USA. To często tytuły płynące przez ocean prosto z ostatniego Sundance, nierzadko wyreżyserowane i zagrane przez znanych z wielkiego ekranu twórców i aktorów. W drugiej filmy, które zebrały świetne recenzje na festiwalach kina niezależnego na całym świecie. Jest w czym wybierać.

 

I jest co polecać, co też niniejszym czynię, zachęcając Was do obejrzenia poniższych tytułów, gdy tylko trafią do kin lub na VOD. Bardzo warto – w ramach przerwy od kina głównego nurtu i sprawdzenia, czy niezależność w kinie jest tym, czego szukacie lub właśnie potrzebujecie.

 

Black (2015)

Film reklamowany jest jako współczesna wersja Romea i Julii. Brzmi ciekawie, prawda? W rzeczywistości ten krótki opis jest nie tylko szalenie trafny, ale i dojmująco smutny, zapowiada przecież tragedię. I nieuchronność tej tragedii towarzyszy nam podczas seansu nieustannie. Głównymi bohaterami filmu są Mavela i Marwan (oboje wspaniale debiutujący na ekranie) – mieszkańcy Brukseli i członkowie dwóch wrogich gangów. Rodzące się między nimi uczucie jest bardzo ryzykowne, ale oboje nie potrafią go powstrzymać. Ich przyjaciele nie zamierzają im tej zdrady darować. Black to niezwykle intensywny, doskonale zmontowany, oprawiony w dynamizującą akcję muzykę dramat, który wstrząsa i zostaje w głowie na długo po seansie.

 

Closet Monster (2015)

Propozycja młodziutkiego Kanadyjczyka to nowoczesne spojrzenie na kino queerowe. Bohaterem filmu jest Oscar – chłopak z rozbitej rodziny, który w poszukiwaniu siebie i odkrywaniu własnej tożsamości nie może uwolnić się od presji, narzuconej przez despotycznego ojca. W przetrwaniu okresu dojrzewania pomaga mu gadający… chomik. Infantylne? Nic bardziej mylnego. Wprowadzenie elementu absurdu odświeża film i przenosi historię w zupełnie inny wymiar. I znów – muzyka w filmie jest fantastyczna, bardzo nieoczywista, świadoma, idealnie dopełnia film.

 

Dzika (Wild, 2016)

Dzika wzbudziła podczas festiwalu skrajne emocje. Część widzów wychodziła z sal podczas seansów, część z lubością oceniła film najniżej jak mogła, innym z kolei ta zwariowana historia kobiety żyjącej z wilkiem przypadła do gustu. Ja zaliczam się do tej ostatniej grupy – historia zwabiła mnie swoim szaleństwem i absurdem, a ascetyczna i bardzo dosłowna forma podania wydała mi się ciekawa i wciąż jeszcze w kinie nieszablonowa. By nie psuć Wam przyjemności odkrywania historii (film ma polską premierę zaplanowaną na grudzień 2016 r.) powiem tylko tyle, że Ania, tytułowa dzika, łapie w lesie wilka (literalnie) i próbuje go oswoić, odkrywając przy tym swoją seksualność i pierwotne instynkty. Dostarcza.

 

Kalifornia (Califórnia, 2015)

Brazylijska Kalifornia to jeden z tych przyjemnych w odbiorze, słodko-gorzkich filmów podejmujących zagadnienie inicjacji i przemycających jednocześnie w tle poważne problemy prezentowanego pokolenia. Estella (w tej roli charyzmatyczna i bardzo fotogeniczna młodziutka Clara Gallo) marzy o wyjeździe do Kalifornii, w której mieszka jej wujek i przyjaciel. Zanim jednak będzie mogła zrealizować ten cel musi skończyć szkołę, a wraz z nią zasmakować przyjaźni, miłości i tragedii. Niby nic niezwykłego, ale ogląda się z dużym smakiem.

 

Baden-Baden (2015)

Kolejny dramat, w którym słodycz miesza się z goryczą, czyli… samo życie. Bohaterowie Baden Baden potrafią jednak – choć często nieświadomie – wziąć to życie od radosnej strony. Są nie tylko niesamowicie naturalni i szczerzy, ale i przezabawni, co generuje wspaniałe, radosne odczucia podczas seansu. A przy tym padają tu ważne pytania, które każdy z nas na którymś etapie swojego życia musi sobie postawić.

 

James White (2015)

Znany z serialu Dziewczyny Christopher Abbott w niezwykle angażującej roli młodego, nieokrzesanego chłopaka, który musi dorosnąć w przyspieszonym trybie z powodu choroby ukochanej mamy i konieczności opiekowania się nią. Poruszająco zagrany (Abbott, ale i Cynthia Nixon), dotykający najtrudniejszych tematów, pełen emocji film zdobył mnóstwo nagród i nominacji na festiwalach na całym świecie i został obwołany jednym z najważniejszych filmów ubiegłorocznego Sundance.

 

Mistress America (2015)

Kolejny po Frances Ha udany film Grety Gerwig, która nie tylko zagrała jedną z ról w Mistress America, ale również napisała do filmu scenariusz. A scenariusz ten znacząco nie odbiega od fabuły pierwszego filmu, którym Gerwig zawojowała Amerykę. Znów mamy tu do czynienia z nieco zagubioną, wkraczającą dopiero w dorosłe życie dziewczyną w wielkim mieście (w tej roli bardzo przyjemna Lola Kirke), która spotyka na swojej drodze zwariowaną, „znającą się na wszystkim” Brooke (Greta Gerwig) i wraz z nią wikła się w szereg wielkomiejskich przygód. Zabawny, wciągający i dynamiczny film, według mnie nawet lepszy od Frances Ha. Dla fanów Gerwig i kina spod znaku niedojrzałej dorosłości jak znalazł.

 

Embers (2015)

Mężczyzna i kobieta budzą się w nieznanym budynku nie wiedząc, kim są i jak się tu znaleźli. Ten opis zaintrygował mnie na tyle, by wybrać się na film i… zdecydowanie nie żałować. Ten uruchamiający szereg skojarzeń (od Memento Nolana po najnowsze produkcje sci-fi jak Ex-Machina) film to arcyciekawa interpretacja zjawiska podwójnej amnezji i wizja postapokaliptycznego świata, gdzie miejsce pierwotnych instynktów, które uruchamiają się w skrajnych sytuacjach życiowych, zajmuje nieustanne zdziwienie (wciąż) nowym światem. Film został wyprodukowany przez polską grupę Papaya Films i być może wkrótce wejdzie do kin studyjnych. Wyglądajcie, bo film wart uwagi.

 

A Ballerina’s Tale (2015)

Co wiecie o balecie? Moja wiedza ograniczała się do tej pory do fabuły Black Swan. Na szczęście wybrałam się spontanicznie na A Ballerina’s Tale – dokument o Misty Copeland, baletnicy, która jako pierwsza czarnoskóra artystka zrobiła karierę w elitarnych grupach baletniczych na świecie. Niesamowita historia walczącej do utraty tchu (taka była zresztą nazwa sekcji, w której wyświetlano podczas festiwalu ten film) dziewczyny daje obraz tego środowiska „od kulis”, ale przede wszystkim pokazuje, że spełnienie marzeń zawsze okupione jest ciężką pracą, cierpliwością i wiarą w siebie.

 

Fursonas (2016)

Na pewno każdy z Was widział kiedyś ludzi przebranych za zwierzęta, postaci z bajek i komiksów. Nie wiem, czy wiecie, ale w Stanach (nie tylko) zrzeszają się oni w grupy i noszą wspólne miano „futrzaków”. Oni właśnie są bohaterami filmu dokumentalnego Dominica Rodrigueza. Co ciekawe, dokument pokazuje nie tylko specyfikę tej subkultury, motywy działania i zachowania futrzaków, ale także podziały w obrębie grupy, z których wyłania się smutny wniosek, że nawet wśród „innych” znajdą się wykluczeni. Jeśli lubicie takie ciekawostki, fascynuje Was świat, ludzie i ich nieszablonowe wybory, a w ich „dziwactwach” widzicie raczej radość życia i wolność niż szaleństwo – Fursonas to zdecydowanie film dla Was.