Kobieta po trzydziestce, rozwódka, samotna – typowa przedstawicielka płci pięknej na skraju dojrzałości, która pewnego dnia budząc się z przysłowiową „ręką w nocniku” zdaje sobie sprawę, że dotychczasowe życie jej nie zadowala. Co zrobić w takiej sytuacji? Przewartościować siebie? Zmienić pracę, miejsce zamieszkania? Czy może powrócić do rodzinnych pieleszy, by zdobyć byłego chłopaka z lat szkolnych i podreperować pewność siebie? Wszak, nic tak nie podbuduje kobiecego ego niż odzyskanie dawnej miłości.
„Nawalić się”, zaliczać przystojniaka z baru, rano ubrać dres, bluzkę z motywem Hello Kity, wyleczyć kaca i może napisać kilka stron maszynopisu. Według takiego schematu działa Mavis Gay (Charlize Theron), pisarka – widmo, mieszkanka dużego miasta, która osiągnęła wiele i nic. W zależności od punktu widzenia… Opuściła rodzinne miasto, usamodzielniła się, napisała kilka książek – kobieta sukcesu. Z drugiej strony, ma za sobą nieudane małżeństwo i problem alkoholowy. Spadek formy i lekkie załamanie. Na okładkach napisanych przez nią powieści nie ma jej nazwiska. Do tego książki sprzedają się z mizernym skutkiem. Życiowa porażka…? Nie, raczej chwilowy kryzys.
Główna fabuła filmu jest tylko teoretycznie dość „płytka”. Zdesperowana kobieta wraca do rodzinnych stron, by zdobyć serce dawnej miłości. Są, więc próby podrywu, kokieteryjne uśmieszki, seksowne ciuszki. A wszystko to dla „zakazanego owocu”. Były – Bady Slade, to typ poważnego mężczyzny, któremu romanse nie są w głowie. Ma żonę, dziecko i jest szczęśliwy. Pomimo tego trzeba przyznać, że plan Mavis był dość realny i możliwy do spełnienia. Piękna i atrakcyjna kobieta, do tego inteligentna i przebojowa. To naprawdę mogło się udać.
Mavis przywdziewa wiele stroi – podobnie jak osobowości. Czasem jest przemądrzałą egoistką, mającą gdzieś wszystko i wszystkich. Zachowuje się jak księżniczka, która postradała rozumy ze względu na swą nader nieuzasadnioną wyższość. Zdarza się też, że jest zagubioną dziewczynką, która szuka pomocnej ręki czy porady. Choć to zdarza się raczej rzadko. Jakie sprawia ogólne wrażenie – snobki, która w swym działaniu myśli o sobie, zupełnie ignorując otoczenie z tendencją do bycia „suką”. Daleko jej do typowej „mamuśki”, uporządkowanej, działającej według planu, uzależnionej od dziecka i pieluch. Swoje prawdziwe ja, rozterki i niecne plany ujawnia tylko kumplowi z liceum.
Czy jest aż tak zła? Czy jest aż tak niedojrzała i dziecinna? Ja bym jej postaci nie spłycała zbyt mocno, bowiem jest to dość skomplikowany obraz kondycji ludzkiej – obraz kobiety, która w pewnym momencie się pogubiła. Teoretycznie nie wzbudza ona sympatii, raczej żal i litość. Jednak z drugiej strony, czy ktoś wyznaczył nam granicę tego jak powinna zachowywać się kobieta po trzydziestce? Czy musi, wbrew sobie działać według ogólnie przyjętego ciasnego schematu? Rodzic dzieci, robić karierę, uśmiechać się i mówić, jak to wszystko jest cudowne? Owszem, plan rozbicia rodziny nie należy do godnych naśladowania, wręcz przeciwnie – wyrafinowane pobudki Mavis są głupie i strasznie egocentryczne. Ale… kto nie ma czasem postrzelonych i nierealnych planów do zrealizowania?
Na uwagę zasługuje jak zawsze rewelacyjna Charlize Theron, która w każdej stylizacji wygląda przepięknie. Muszę przyznać, że bardzo podobały mi się jej różne wcielenia, od eleganckiej damy po skacowaną pannę w dresach. Zmieniała swój wygląd jak kameleon, ale też zakładajac inny strój potrafiła znakomicie „pod niego” zagrać. Mimika, gesty, emocje – wszystko to w jej wykonaniu jest nader autentyczne.
W tej trywialnej opowiastce drzemie spora głębia. To film o życiu przepełnionym złudzeniami, o obsesyjnej miłości, o zderzeniu się z rzeczywistością i wyidealizowanych marzeniach. O pozostaniu sobą na przekór wszystkim. Kobieta na skraju dojrzałości nie jest kolejną komedyjką z typowym amerykańskim humorem, to dobra obyczajówka jak dla mnie ze szczęśliwym zakończeniem.