Last Resort to serial, na który czekałem najbardziej w tym sezonie, pomimo tego, że stacja ABC promowała mocniej Nashville i 666 Park Avenue. Ja od początku wiedziałem, że historia załogi łodzi podwodnej, która łamie rozkazy, zostaje zdrajcami i walczy o przetrwanie, będzie bardziej złożona niż pokazywały to proma i poniesie nas w świat krzyżujących się interesów wojskowych i polityki. Rzadko jest tak, że serial spełnia moje oczekiwania w stu procentach, ale myślę, że tym razem dostajemy właśnie taki produkt. Kompletny i dopracowany od początku do końca. I nie. Nie będę czekał do końca recenzji, żeby powiedzieć Wam, że Last Resort jest świetne.
Na okręt łodzi podwodnej meldujemy się razem z powracającą z misji jednostką Seal (Komandosi Marynarki wojennej USA). Początkowo atmosfera na pokładzie wydaje się być mocno zrelaksowana. Marynarze jak i oficerowie żyją w przekonaniu, że są jedynie straszakiem załadowanym 18 głowicami atomowymi, których nikt nigdy nie odważy się zaatakować, ani nie zostaną wykorzystane do ataku na żaden cel. Przypomina to nieco poczucie bezpieczeństwa społeczeństwa USA i innych rozwiniętych krajów zachodnich, które żyją obecnie w przekonaniu, że żyjemy w innych czasach, niż zaledwie 40 lat temu, kiedy to konflikt atomowy wisiał na włosku.
Szampańska atmosfera na łodzi po przekroczeniu równika zostaje przerwana nagłym telefonem z rozkazami o wystrzeleniu głowic w kierunku Pakistanu. I tu dochodzimy do kluczowego momentu. Obawiałem się bowiem, że kapitan zignoruje rozkaz z pobudek moralnych, co było by absolutnie niedopuszczalne, naganne i po prostu nierealne dla wysokiego oficera wojskowego na atomowej łodzi podwodnej. Na szczęście scenarzyści wyjaśnili to w ciekawy sposób. Rozkaz zostaje przysłany z awaryjnego centrum dowództwa, które powinno zostać użyte tylko w sytuacji zniszczenia pierwszego centrum w Waszyngtonie. Nic jednak na to nie wskazuje. Kapitan po próbie potwierdzenia rozkazu zostaje odsunięty ze służby przez Waszyngton, a jego miejsce zajmuje pierwszy oficer, który jednak koniec końców, nie podejmuje się przekręcenia kluczyka i skazania na zagładę kilka milionów ludzi. W tym momencie łódź zostaje zaatakowana przez pocisk, jak się później okazuje wysłany przez inny amerykański okręt.
W tej sytuacji bohaterowie muszą walczyć o przetrwanie w tej trudnej polityczno-militarnej rozgrywce.
W drugim wątku serialu, możemy obserwować te same wydarzenia z perspektywy USA, zwykłego obywatela i Waszyngtonu. Atak na łódź zostaje użyty jako pretekst do ataku na Pakistan i w tym momencie rozpoczyna się konflikt atomowy, którego świat nie widział nigdy (Poza Japonią, ale tam ciężko mówić o konflikcie atomowym). Oficjalnie załoga USS Colorado (tak nazywa się łódź podwodna), zostaje uznana za zmarłą, ale naprawdę udaje im się dotrzeć do małej wyspy na oceanie indyjskim, gdzie postanawiają zmienić grę, a robią to w sposób tak epicki i zaskakujący jak to tylko możliwe. Nie wyobrażam sobie lepszego, mocnego uderzenia w pilocie.
No dobra, wystarczy ujawniania fabuły. Musi zostać coś co Was zaskoczy. Teraz wyjaśnię Wam dlaczego Last Resort jest fenomenalny.
Przede wszystkim twórcy odważyli wywołać się konflikt atomowy, którego nie było w telewizji od czasów tragicznego Jerycha. Mamy tu do czynienia z olbrzymią rządową intrygą, która zakłada zabicie swoich obywateli i żołnierzy. Widzimy spisek, jakiego świat nie widział.
Dostajemy sytuacje, która potencjalnie jest tak ciekawa jak to tylko możliwe, gdyż załadowana głowicami łódź podwodna jest w zasadzie celem nie do ruszenia i może trzymać na celowniku cały świat. Jest to okoliczność, w której można założyć nawet własne państwo, nie pytając o zgodę nikogo i nie przejmując się żadnym Państwem świata. Można zostać również piratami, czy terrorystami. Tak czy inaczej, jesteś nie do ruszenia.
Misterny plan rządu USA upada, a role kompletnie się odwracają. Marynarze, z żołnierzy zmieniają się w terrorystów. Rząd USA zostaje zdrajcami, a Pakistańczycy, oficjalnie prowodyrzy, są niewinnymi ofiarami.
Scenarzyści nie bali się wylać setek litrów krwi na ręce Ameryki, która zawsze teoretycznie była obrońcą światowego pokoju (chociaż w praktyce, swoje za uszami również mają).
Powiedzmy co nieco o postaciach. Jest nieco podniośle, oficjalnie i drętwo, ale chyba tak powinno być, bo mówimy w końcu o wojskowych i to zamkniętych w puszce pod wodą od dwóch miesięcy. Kapitan (Andre Braugher jako kapitan Marcus Chaplin) jest postacią niezwykle poważną i budzącą respekt samym wyglądem. Nie traci jednak zimnej krwi, chyba jako jedyny członek załogi i sprawia, że amerykański rząd musi obejść się smakiem. Przy okazji dowiadujemy się, że jest miłośnikiem Mozarta, a szaleństwo uważa za ważną cechę każdego przywódcy światowego mocarstwa.
Dostajemy oczywiście również jego antagonistę, szefa łodzi, który od początku nie popiera jego decyzji. Oczywiście nie cała załoga przyjmuje lekko rozkaz o „zdradzie” swojego kraju. Są tacy, którym się to nie podoba, a jednym z nich jest wspomniany wcześniej szef łodzi Joseph Prosser (W tej roli Robert Patrick). Oczywiście kapitan i jego poplecznicy muszą ten problem rozwiązać, bo ich przeciwnicy nie zamierzają tylko siedzieć i narzekać.
Poza nimi pierwsze skrzypce grają pierwszy oficer Sam Kendal (Scott Speedman) i jedna z niewielu kobiet na łodzi, nawigator i córka amerykańskiego senatora Grace Shepard (Daisy Betts). Obydwoje mają interesujące wątki osobiste, które z pewnością zostaną ciekawie rozwinięte.
W tle całej głównej historii mamy dwa poboczne, ale z pewnością w dłuższej perspektywie, bardzo ważne wątki. Pierwszy to komandosi, od których zaczęliśmy recenzję. Wygląda na to, że mają dziwne niedokończone interesy i również maczali swoje palce w temacie wojny atomowej i ataku na Pakistan.
Drugi wątek to młoda wynalazczyni (?) pracująca dla wojska, która jako pierwsza w USA odkrywa prawdę o ataku na łódź i kieruje swoje kroki do senatora – ojca wspomnianej wcześniej oficer – kobiety.
Tematy na razie zostały tylko muśnięte, ale możemy mieć pewność, że po rozwinięciu będą miały ogromny wpływ na historię
Jak widać, przez 40 minut naprawdę nie zabrakło emocji. Serial trzymał w napięciu od pierwszej do ostatniej sekundy. Nie bawiłem się tak dobrze od czasów pilota Lostów czy Prison Breaka, a fabuła napisana jest w sposób, który daje gigantyczne pole do popisu i zostawia bardzo dużo miejsca na różnego rodzaju działania. Ciężko jednak powiedzieć, w którą stronę serial pójdzie z tego punktu. Jak na razie wyważenie wątków fabularnych, osobistych i akcji jest idealne i mam nadzieję, że nie zostanie zmienione, bo idealnie wpasowało się w moje gusta.
Mam nadzieję, że recenzją zachęciłem Was do zobaczenia pierwszego odcinka, a potem każdego kolejnego. Pilota możecie zobaczyć tutaj. Czekam na Wasze opinie o serialu. Liczę na ciekawą dyskusję.