„Pretty little liars” – po polsku „Słodkie kłamstewka” – tytuł zdaje się brzmieć całkiem niewinne. Ktoś, kto nie zna zupełnie tego serialu, mógłby powiedzieć, że to jakaś kolejna głupawa komedia romantyczna. Okazuje się jednak, że amerykańska telewizja ABC Family wypuściła pełnokrwisty thriller w wersji dla nastolatek, który wciąga nawet dorosłych.
Serial powstał na podstawie serii książek Sary Shepard. A ja kiedy zaczynam coś oglądać i się w to niesamowicie wciągnę, lubię także zajrzeć właśnie do pierwowzoru. Dlatego też zaczęłam czytać książki wyżej wymienionej autorki. Podobnie było także z innymi serialami, np. z „Plotkarą” i „Pamiętnikami Wampirów”. Wniosek nasunął mi się jeden: większość tych książek to delikatnie mówiąc „byleco”, są one za to doskonałą bazą do tego, by stworzyć coś, co jest w stanie zarobić miliony dolarów. Zatem należy chylić czoła przed reżyserem, scenarzystami i resztą ekipy, która jest w stanie zrobić coś z niczego. Jak im się to udaje? Najczęściej pierwszy sezon, czasem ewentualnie drugi, jest w miarę wierną kopią książki. Jednak delikatnie z serii na serię ekipa serialu zaczyna odchodzić od oryginału i tworzy całkiem coś swojego.
Jego bohaterkami są cztery dziewczyny: Spencer, Emily, Aria i Hanna, których życie diametralnie się zmienia, kiedy poznają Allison – dziewczynę o twardym i nieugiętym jak skała charakterze, zdobywającą zawsze to, czego chce. Udaje się jej to dzięki niezbyt konwencjonalnym metodom. To, co trzyma tę piątkę razem to sekrety. Ich bazą jest Allison i to ona nimi rozporządza. Dzięki temu, że zna ich tak dużo, może szantażować swoje „przyjaciółki” i skłaniać je do zrobienia takich, a nie innych rzeczy. Świat dziewcząt zmienia się o 180 stopni, kiedy ich przywódczyni ginie, a jej ciało zostało znalezione po roku czasu w jej ogródku pod altaną. Mimo tego że Hanna, Aria, Spencer i Emily bardzo tę śmierć przeżyły, to także nieco odetchnęły, gdyż wydawało im się, że ich sekrety wreszcie są bezpieczne. Nie mogłyby bardziej się mylić. O tym fakcie dowiadują się, gdy wychodząc z kościoła po pogrzebie Ali, dostają sms o tej samej treści: To nie koniec. – A. Przerażone rozglądają się dookoła. Pierwsza myśl, jaka przychodzi im do głowy to to, że może ich przyjaciółka jednak żyje. Dalsze smsy utwierdzają je w tym przekonaniu, gdyż okazuje się, że osoba ślące im wiadomości zna ich wszystkie stare tajemnice. Po pewnym czasie dochodzą jednak do wniosku, że to niemożliwe i ciało Allison z pewnością spoczywa na cmentarzu. Rozpoczyna się poszukiwanie: kim jest – A.? I czego tak właściwie chce?
Mnóstwo zwrotów akcji i niesamowita atmosfera odpowiadają za popularność tego serialu. Widz sam zaczyna się wciągać i szukać odpowiedzi. Twórcy filmu skonstruowali tak swoje dzieło, że od czasu do czasu uważny fan jest w stanie zauważyć wskazówkę, która być może pomoże mu w znalezieniu odpowiedzi na kilka pytań. Owszem, „Pretty little liars” jest serialem dla nastolatków, ale także dla dorosłych. Jego wielowątkowość powoduje, że z odcinka na odcinek coraz bardziej czujemy się zagubieni i osaczeni – zupełnie jak byłe przyjaciółki zmarłej dziewczyny. Dlatego tym bardziej chcemy się jeszcze bardziej wgryźć w fabułę, by wreszcie poznać odpowiedzieć, kto jest tą osobą, która zdaje się mieć oczy dookoła głowy, widzieć i wiedzieć wszystko. Scenarzyści wprawdzie po trzeciej serii udzielili nam kilku odpowiedzi, ale one tak naprawdę tylko bardziej wszystko skomplikowały.
Prawdziwym – A. tego serialu są jego twórcy. To oni zwodzą, męczą i oszukują widza. Dają mu garść informacji, by się cały dzień głowił nad tą zagadką, a następnie pokazują mu coś całkiem przeciwnego. Z kolei w przedostatnim odcinku trzeciej serii zrzucają na nas bombę, po której nie jesteśmy w stanie pozbierać się do kupy. Chociaż reżyser i scenarzyści prowadzą z nami grę, to ja z niej nie chcę odpaść, chociaż wiem, że nie raz znajdę się w ślepym zaułku. By jeszcze bardziej zachęcić, posłużę się cytatem z „Piły”: wanna play game? Jeśli odpowiedź jest twierdząca, to nie pozostaje nic innego, jak włączyć pierwszy pilotażowy odcinek tego serialu o całkiem niewinnym (szczególnie polskim) tytule i włączyć się do gry.