Rate this post

Nie ma zbyt wielu polskich filmów, które podejmują tematy dość niewygodne, problematyczne i tak bardzo współczesne jak Sala Samobójców. Debiut młodego reżysera Jana Komasy okazał się wyśmienitym spektrum bolączek, jakie dręczą z coraz to potężniejszą siłą człowieka XXI wieku. Uderzają znienacka, mogą zaatakować każdego. Współczesne choroby cywilizacyjne mają różne oblicza, ale jedną z nich, poważną jest zjawisko izolacji od świata zewnętrznego. W Japonii nazwano to hikikomori w Polsce jest bezimienne. Jej pierwsze symptomy to alienacja – wycofanie się ze społeczeństwa, wielogodzinne serfowanie po sieci. Ludzie ci zupełnie jak we mgle, bez pomocy bliskich szukają zrozumienia w cyberprzestrzeni. Ich problemy to często brak samoakceptacji, homoseksualizm, czy zbyt wygórowane oczekiwania. Wchodzą i szukają… Ich oknem na świat staje się enter a jedynym wyjściem esc! Jeśli do tego dorzucimy rodzinę – rodziców nastawionych na karierę i sukces mamy wszystko to, o czym mówi film Komasy.

Młody i wrażliwy nastolatek zarazem zblazowany, przemądrzały i rozkapryszony, w którym widzimy pewne zachowania osoby dysocjalnej w starciu z rzeczywistością przegrywa z kretesem. Dominik, uczeń klasy przedmaturalnej ma subtelnie mówiąc spaczony obraz świata. Poznajemy go, jako denerwującego gówniarza, któremu chciałoby się dać kopniaka. Ma wszystko.  Nastolatek, więc żyje sobie w błogiej nieświadomości. Pewnego dnia jednak doskonale ułożony porządek dnia zostaje naruszony. Jego świat zawala się jak domek z kart, którego niestety nikt już nie potrafi złożyć, ani rodzicie –ani on sam.

 

Najpierw był pocałunek z kolegą z klasy na balu maturalnym, później nieprzyjemna dla Dominka sytuacja podczas ćwiczeń karate. Chłopak miał erekcję. Do domu wracał autobusem, został pobity – tak w skrócie można zawrzeć początek problemów. To wystarczyłoby lawina trudności zaczęła wrzeć ze wzmożoną siłą. Chłopak przestaje chodzić do szkoły, zamyka się w pokoju. Tam, totalnie zatraca się w cyberprzestrzeni. Przechodzi pewnego rodzaju asymilację kulturową, zostawiając swój świat w zupełnym zapomnieniu na rzecz „rodziny” ze Sali Samobójców. Ich królowa to Sylwia, surrealistyczna postać. Intryguje, manipuluje, sieje demagogię. Jest w niej coś tajemniczego i fascynującego.  W tą postać wcieliła się Roma Gąsiorowska. Dominik wierzy jej bezgraniczne, nawiązuje z nią emocjonalny i intelektualny dialog. Widz ma wrażenie, że obcuje z narkomanami, osobami uzależnionymi, dla których detoksem jest odcięcie Internetu. Finał tej historii niestety nie kończy się happy endem!

Ten film, to problemy, z jakimi borykają się nastolatkowie, ale także obraz rodziców, którzy przez własną „ślepotę” nie widzą, co dzieje się z ich dzieckiem. A może wmawiają sobie, że wszystko jest bardzo dobrze? Niestety takie mamy czasy, gdzie kariera i sukces przysłania cały świat. Zła edukacja rodziców i nadmierna troska również przyczynia się do problemu. We filmie Komasy jest to ujęte bardzo dobitnie. Syn nie martwi się o nic, nie jest przystosowany do egzystencji, jaką prowadzą normalni ludzie. Żyje w wyimaginowanym świecie, który zbudowali mu rodzicie. Gdy osłona pęka krusząc się jak lód na wiele kawałków, psychika, choć pełnoletniego Dominika jest na poziomie dziecka, które nie radzi sobie z niczym. Kolejną rzeczą, na którą trzeba zwrócić uwagę to pokolenie nastolatków. Ich problemy i wbrew pozorom skomplikowany umysł. Niestety to też czas, gdy młodzi ludzie potrafią bez zapamiętania naśmiewać się z innych, nie zdając sobie sprawy ze skutków. Czułe jednostki nie radzą sobie z grupowym ośmieszaniem, podchodzą do takich sytuacji zbyt emocjonalnie – jak Dominik. Internet i jego destrukcyjna moc to kolejny aspekt dominujący we filmie. Współczesne młode pokolenie potrafi ze sobą rozmawiać na gg, skaype, czy poprzez facebooka, niestety w realu idzie im już znacznie gorzej. Spędzają wiele godzin przed ekranem monitora, zatracając się kompletnie w cyberprzestrzeni. Sala Samobójców pokazała nam, że ucieczka od codziennych problemów, bólu, irytacji w świat wirtualny nie jest jednak dobrym rozwiązaniem.

Wszystko to razem w efekcie sprawia, że film staje się aktualny – na czasie i wyjątkowy. Ponadto to obraz, jakich mało pod jeszcze jednym względem. Nie ma tutaj żadnej pozytywnej postaci, nikt nie jest dobry, nikt nie jest bez grzechu. Zupełnie jak w realnym świecie. Bo czy człowiek może być chodzącym ideałem, bez wad? To pytanie pozostawiam bez odpowiedzi…

Fenomen Sali Samobójców? To zarówno znakomita obsada – w rolę tytułowego Dominika wcielił się Jakub Gierszał. Na uwagę zasługuje również rola Agaty Kuleszy. To również ciekawa animacja, dzięki której widz razem z Dominikiem wkracza w wirtualną rzeczywistość. Ponadto realizmu dodaje kolorystyka, utrzymana w szarości, przez co odnosi się wrażenie większego autentyzmu. Ciekawie również prowadzono kamerę, która nie oszczędza nam mocnych zbliżeń twarzy. W tym filmie stawia się na emocje. Muzykę genialnie wkomponowano w ujęcia. Jednak największym sukcesem tego filmu jest przesłanie, pokazanie używki, którą aplikujemy sobie codziennie na własne życzenie.

Komasa w doskonały sposób pokazał nam jak proza dnia może zniszczyć psychikę ludzką. To obraz szczery, emocjonalny, powiedziałabym hipnotyczny, zapadający głęboko w pamięć. To obraz, który szokuje, daje do myślenia i w pewnym stopniu chce przestraszyć osoby, które choć w minimalnym stopniu odnajdą we filmie cząstkę siebie. Powinni go obejrzeć zarówno rodzicie jak i nastolatkowie. Jedni i drudzy mogą wynieść z tej produkcji bardzo wiele. Choć Sala Samobójców nie jest bajką z morałem, daleko zresztą mu do bajki, to dla mnie w tym filmie jest wiele mądrych wartości trzeba je tylko dobrze zinterpretować.