Niezbyt często sięgam po kino akcji. Tutaj zachęciła mnie ciekawa fabuła i przyjemne wspomnienia po pierwszej części Uprowadzonej, która była rewelacyjna. Wciągająca i ciekawa do samego końca. Z takim samym entuzjazmem zasiadłam do Uprowadzonej 2 i wnioski po seansie mam tylko jeden. Kontynuacja raz opowiedzianej historii nie zawsze się udaje… Druga odsłona to raczej przewidywalny kawałek typowej zdynamizowanej akcji z spektakularnymi pościgami, strzelaniną i bijatyką w tle.
W pierwszej części uprowadzona zostaje młoda Kim. Ojciec wyrusza do Francji by ratować córkę z rąk handlarzy żywym towarem. A Uprowadzona 2 to najprościej mówiąc ciąg dalszy. Tym razem akcja toczy się w Stambule. Spotykamy tych samych bohaterów. Emerytowanego agenta CIA Bryana Millsa (Liam Neeson), jego byłą żonę Lenore (Famke Janssen) oraz córkę, Kim (Maggie Grace). Tym razem to „nasz bohater”, człowiek ze stoickim spokojem i komputerową pamięcią zostaje wraz z żoną uprowadzony. Jego nastoletnia córka podejmuje walkę by ich uwolnić. Dzięki komunikacji z porwanym ojcem robi to z wprawą godną najlepszych tajnych agentów. Znakomicie porusza się po nieznanym mieście. Skacze po dachach stambulskich domów i co jakiś czas wyrzucając granat w powietrze daje znać ojcu gdzie się znajduje. Odnajduje swych rodziców a raczej Millsa w błyskawicznym czasie. Od tej pory w duecie poskromią bandytów uwalniając Lenore. Koniec końców historia kończy się happy endem.
Trudno we filmie doszukiwać się wielu pozytywów. W moim odczuciu to jedyną rzeczą godną uwagi jest gra Liama Nessona. Aktor w sumie wygląda identycznie jak w jedynce (ma nawet podobną kurtkę). Gra rewelacyjnie, zresztą jak zawsze. Malowniczo przedstawiono Stambuł. Wąskie uliczki, architektura miasta – zdjęcia są naprawdę ciekawe. Podobnie jak dynamiczny i szybko montaż. Od strony technicznej film jest naprawdę dobry.
Jeśli natomiast chodzi o słabe strony produkcji jest ich sporo. Jesteśmy obserwatorami tej samej schematycznej historii. Brak świeżości, nowych wątków czy ciekawych zwrotów akcji. Od początku do końca wiemy, co się wydarzy. Nie ma emocji ani zagrożenia. Próżno tu też szukać zagadki. Kto porywa, dlaczego i po co? Wszystko to mamy zaserwowane jako przystawkę. Najbardziej razi jednak nielogiczność opowieści. Kim za kierownicą sunie jak mistrz Formuły 1 w niezniszczalnym aucie, które posiada super-hiper mocną blachę odporną na jakiekolwiek uderzenia i zarysowania. Do tego granaty rzucane w dzień w środku zatłoczonego miasta… Ta ślamazarność i nieporadność bałkańskiej mafii… Wymieniać można by w nieskończoność, ale zamiast krótkiej recenzji powstałoby streszczenie filmu.
W sumie fani nieskomplikowanych filmów, którzy oczekują strzelaniny, pościgów i „mordobicia” nie będą zawiedzeni. Wszystko to można znaleźć w tej części. Miała być rozrywka i jest. Natomiast ci, którzy pragną czegoś więcej – wciągającej i bardziej realistycznej fabuły powinni ten film omijać szerokim łukiem.