Rate this post

To szalenie inspirujące móc podyskutować o filmie – każdym i ze wszystkimi. Szansa porozmawiania z tymi, którzy rzecz popełnili, nie zdarza się jednak tak często, tym bardziej jest warta docenienia. Ja taką okazję miałam niedawno wielokrotnie dzięki spotkaniom „Q&A” na festiwalu OFF Plus Camera. Tam też widziałam Jaskółkę i słuchałam po raz pierwszy, jak jej autorzy opowiadają o filmie i stają w ogniu pytań o tę historię. Jak się okazało, nie był to ostatni raz, bo tuż po opublikowaniu recenzji filmu (znajdziecie ją tutaj), na swojej skrzynce znalazłam maila od jego reżysera – Bartosza Warwasa, który odniósł się do zarzutów, jakie postawiłam filmowi. Po przedyskutowaniu kilku kwestii, postanowiliśmy podzielić się z Wami treścią tej wiadomości. Liczę, że będzie ona początkiem dyskusji na temat filmu, ale przede wszystkim łamania konwencji w kinie, szczególnie polskim. Tyle tytułem wstępu, oddaję głos reżyserowi.

 

„Swego czasu słynna twórczyni Barbara Białowąs wyzwała na pojedynek Walkiewicza Michała, urażona jego recenzją filmu Big Love. I przepadła… Ja z kolei chciałbym na taki pojedynek wyzwać Klapserkę. Może będę miał więcej szczęścia:)

 

Wpierw jednak chciałbym wyrazić swoje uznanie Klapserce. Jej recenzja mojego filmu Jaskółka zrobiła na mnie duże wrażenie. Przede wszystkim tym, co wydaje się oczywiste, a jest niestety rzadkością wśród ludzi parających się zawodem krytyka filmowego – otóż Klapserka przemyślała i przepracowała swoją recenzję, a jej sądy są wyważone i wielowymiarowe. Dotykają też sedna sprawy z różnych punktów widzenia. O takich drobiazgach jak szerokie horyzonty myślowe oraz samodzielność i niezależność sądów nie będę już nawet wspominał.

 

Nie znaczy to rzecz jasna, że zgadzam się z oceną Klapserki dotyczącą Jaskółki. Postaram się więc pokrótce ustosunkować do niektórych z jej uwag, przynajmniej tych, które można próbować zobiektywizować. Bo do uwag subiektywnych, jak ta, że film przeszarżowany, trudno się odnieść merytorycznie. Jeden lubi pomarańcze, a drugi, jak mu nogi śmierdzą. Tak już było, jest i będzie…

 

1. Zasadnicza ocena filmu pióra Klapserki wydaje się surowa. Ale – jak sama autorka przyznaje – myśli o filmie każdego dnia od czasu pokazu, a recenzję napisała po 2 tygodniach. Czyli chyba jednak film działa? Bo czegóż więcej oczekiwać od filmu, jak tego, żeby zapadał w pamięci i żeby o nim rozmyślać…

 

2. Teraz o bohaterce. Według Klapserki, tytułowa bohaterka jest irytująca i pełna sprzeczności, jej motywy zmieniają się zupełnie bez związku z jej temperamentem, a historia – mimo że szokująca i tragiczna – w ogóle nie pociąga za sobą sympatii do niej. Drogie Panie i Panowie! A kto powiedział, że bohaterowie powinni być sympatyczni??? W całym swoim krótkim życiu twórczym sprzeciwiam się zasadom poetyki normatywnej, rozlewającej się jak zaraza na wszelkich polach twórczych. Stąd też moja przemożna potrzeba budowania filmów wbrew utartym schematom, czytelnym na odległość dla każdego, kto ma trochę oleju w głowie i był w kinie parę razy.

 

I to właśnie jeden z takich schematów wymaga, by bohaterowie byli sympatyczni, aby widz mógł się z nimi utożsamić. Ale ja protestuję!!! Zerwijmy z kajdanami przyzwyczajeń estetycznych, zaskoczmy widza tym, czego jeszcze nie widział, a jeżeli odwołujemy się do czegoś, co widz zna, to podajmy to w sposób nowy, zaskakujący! Widz nie może być zwolniony z myślenia, a kino powinno burzyć znany widzowi świat, stawiać go w sytuacjach może nawet i niezręcznych, uwierających jak dziura w bucie. Niszczyć poczucie bezpieczeństwa widza – w treści i formie.

 

Ale jest też jednak i powód merytoryczny takiej konstrukcji bohaterów – czy po tym wszystkim, co przeszła Agnieszka Jaskółka, możemy oczekiwać, że będzie sympatyczna? Nie jest wszak żadnym odkryciem psychologicznym stwierdzenie, że ofiary stają się katami…

 

3. Te same rozważania tyczą się i postaci starego Jaskółki. Realistyczna poetyka normatywna, którą w szkołach filmowych wtłaczają studentom do głów wykładowcy, zakłada, że wszystko widzowi trzeba podać na tacy. Najlepiej łącznie z interpretacją. Widzowi trzeba powiedzieć, co ma myśleć po wyjściu z seansu. Tu także protestuję. Nie pokazaliśmy przemiany Jaskółki, zgadza się. Ale jakie to ma znaczenie? Widz powinien sam dopowiedzieć sobie, co spowodowało tak głębokie zmiany w tym człowieku.

 

Lecz przede wszystkim – skąd my tak naprawdę wiemy, co jest prawdą, a co nie? Cały film jest subiektywną relacją Agnieszki Jaskółki. Może myli fakty, wyolbrzymia je? Może kłamie. A może po prostu nie pamięta…? Widzu, sam wypracuj sobie swój stosunek do tego, co widzisz na ekranie!!!

 

4. Spora część rozważań Klapserki dotyczy podziału filmy na rozdziały. Jak rozumiem, wątpliwości autorki wzbudza fakt, że ostatnio widziała parę filmów korzystających z takiego rozwiązania. Odwróćmy jednak sytuację – brak podziału na rozdziały też jest pewną formą. Klapserka widziała na OFF Plusie 6 filmów z podziałem na rozdziały. Ja ze swej strony dodam, że na tym samym festiwalu było pewnie i z 56 filmów bez tego podziału. Czy to może być zarzutem? Liczy się tylko to, co z tego podziału wynika, czy zwielokrotnia to pola interpretacyjne, czy czyni film lepszym. Nic więcej nie ma znaczenia…