Idealny reżyser, aktor doskonały i ciekawa fabuła – z tego trio musiało powstać dzieło intrygujące i wciągające. Wyspa tajemnic to film, jakich mało – interesujący, dość zagmatwany i jedyny w swoim rodzaju. Przez krytyków nazwany „wulkanem emocji”. Śmiało mogę powiedzieć, że do tej pory, jest to jeden z najlepszych thrillerów psychologicznych, jakie miałam przyjemność obejrzeć – a było ich już sporo.
Rok 1954. Na wyspę Shutter Island, gdzie znajduje się szpital dla obłąkanie chorych przestępców dociera dwójka detektywów. Stary wyga i żółtodziób. Ich zadaniem jest odnalezienie jednej z niebezpiecznych pacjentek, która postanowiła skosztować wolności. Niby prosta sprawa – a jednak… Szeryf Teddy w swej szaleńczej pogoni za prawdą – pokazuje nam człowieka zagubionego, roztargnionego, obciążonego psychicznie swą skomplikowaną i trudną przeszłością. Jego mylne interpretacje rzeczywistości zwodzą widownię na manowce. Im śledztwo przybiera większych obrotów, tym bardziej Teediemu dają się we znaki paranoje i silne migreny. Im bliżej jest rozwikłania zagadki, tym dalej od prawdy, bo trop makabryczno – medycznych eksperymentów w które zaczynamy wierzyć okazuje się być złudny. W efekcie przerażające i mroczne fakty tworzą nieprzewidywalne zakończenie.
Wyspę tajemnic wyreżyserował Martin Scorsese – wybitny amerykański twórca. Fabułę oparto na podstawie powieści Dennisa Lehane’a. W rezultacie wyszedł bardzo dobry thriller psychologiczny z domieszką kryminału i dreszczowca. Studium ludzkiej psychiki to główny wątek, na, którym bazuje cały obraz. Hipnotyczny, zniewalający, enigmatyczny – taki właśnie jest film Scorsese. Świat grozy miesza się ze światem mistyfikacji i intryg tworząc skomplikowaną układankę.
Wszystko dzieje się na granicy wyobraźni i snu, faktów i traumatycznych wspomnień. Obserwator czasem traci kontrolę nad tym, co widzi. W tym zaplanowanym chaosie trudno o jasne odpowiedzi i klarowne rozwiązanie sprawy. Sieć intryg i tajemnic jest bardzo gęsta. Zresztą – śmiało można powiedzieć, że cała Wyspa tajemnic jest jedną wielką zagadką, którą rozwiązujemy na samym końcu i to tylko w połowie. Trudno zorientować się, co jest prawdą, co kłamstwem. W tym filmie nie ma nic jednoznacznego! Można się pogubić w labiryncie ludzkiej psychiki, która jest złożona i wielopłaszczyznowa. Widz ma trudny orzech do zgryzienia i to jest właśnie piękne w tym filmie. Uczestniczy się w grze wyreżyserowanej przez Scorsese z zapartym tchem i nawet na moment nikt nie ma ochoty zrezygnować z tak wyśmienitej „zabawy”. Twórca w sposób perfekcyjny manipuluje naszym umysłem!
Leonardo DiCaprio w głównej roli zagrał rewelacyjnie – napięcie, które buduje, strach, który pokazuje – tego się nie ogląda – to się czuje. Zresztą obsada w tym filmie uogólniając jest bardzo dobra. Nawet postacie drugoplanowe mają to idealne „coś”, które współgra z produkcją i fabułą. Widać, że aktorzy są dobrani pierwszorzędnie. Stylizacja na lata 50-te to prawdziwe mistrzostwo. Podobnie jak dobrze dobrana i klimatyczna muzyka. Zdjęcia są również bez zarzutu – mroczna wyspa, ciemne zakamarki szpitala, szaleńcza burza i czasem przeraźliwe krajobrazy, wszystko to sprawia, że film jest bardzo charakterystyczny, wyrazisty w swym przesłaniu, nieco mroczny i szalenie tajemniczy. Wyspa sama w sobie buduje poczucie wyalienowania i osamotnienia. Zbudować taki nastrój to prawdziwa sztuka! Napięcie dawkowane jest z wyczuciem i bardzo powoli, co niektórych może drażnić. Jest to typowe dla Scorsese i według mnie w niczym nie przeszkadza. Sam scenariusz trzyma wysoki poziom.
Wyspa tajemnic to uczta dla kinomana, który uwielbia zagadki, tajemnice i skomplikowaną fabułę. To najlepszej, jakości danie, na które nigdy nam nie przejdzie ochota. Wręcz przeciwnie, możemy je smakować i smakować, co rusz odkrywając nowe smaczki. Film pod tym względem jest fenomenalny. Jak dla mnie to niekwestionowany lider w kategorii filmów trzymających w napięciu i zagadkowych. Gorąco polecam!