Jak (nie) odpowiadać na komentarze w blogu
Pisałem jakiś czas temu o tym, że komentowanie w blogach jest sztuką. Swoje zdanie podtrzymuję. Czas jednak, by dodać, że nie mniejszą sztuką jest odpowiadanie na komentarze, także te, których w naszych blogach wolelibyśmy nie widzieć.
Młody człowiek daje kopniaka
Fot. intuitives / sxc.hu
Inspiracją do napisania tego tekstu stało się zdarzenie następujące: pewien bloger zamieścił u siebie tekst sponsorowany. Serwis, którego ten tekst dotyczył, zainteresował mnie na tyle, że postanowiłem się w nim zarejestrować jako potencjalny klient. W trakcie rejestracji okazało się jednak, że, aby zostać klientem, muszę wyrazić zgodę na otrzymywanie informacji handlowych. Zraziło mnie to, zrezygnowałem z rejestrowania się, a we wspomnianym blogu, w komentarzu zamieściłem moją na ten temat opinię, używając m.in. słowa „dyskwalifikacja”. Wyraziłem też zdziwienie, że bloger reklamuje coś takiego. Jestem przekonany, że mój komentarz był – choć radykalny – to jednak merytoryczny i kulturalny. Zawsze się o to staram.
Bloger zareagował emocjonalnie: podjął polemikę, a uzupełnił ją sugestiami, że:
piszę głupoty
ośmieszam się
promuję się w jego blogu
O ile dwie pierwsze sugestie to – w moim rozumieniu – nie najlepsze świadectwo kultury osobistej gospodarza, o tyle trzecia to już po prostu grube nieporozumienie (by nie napisać: bezczelność). W tym akurat blogu komentowałem bardzo rzadko, a już ostatnią myślą, jaka mogłaby mi przyświecać, byłaby autopromocja. Owszem, podałem link w przeznaczonym na to polu formularza, bo i dlaczego nie, ale to wszystko. Jaki jest efekt?
Autor blogu stracił mój szacunek, stracił też czytelnika. Zapewne ani na jednym, ani na drugim mu nie zależy, więc strata niewielka lub żadna, ale wielu blogerom na czytelnikach chyba jednak zależy – stąd kilka uwag poniższych.
W relacji z komentującymi, bloger ma pewną przewagę, może mianowicie:
zablokować lub usunąć komentarz, który uważa za niegodny publikacji (np. obraźliwy)
wyedytować komentarz (np. usuwając określone słowa, fragmenty czy linki)
odpowiedzieć na komentarz w sposób, jaki uzna za właściwy
Moim zdaniem, czasem lepiej skorzystać z dwóch pierwszych opcji niż z trzeciej, zwłaszcza wtedy, gdy do głosu mogą dochodzić niepotrzebne emocje. Ale nawet wtedy można, jak mniemam, odpowiedzieć na nieprzychylny komentarz w sposób, który nie urazi jego autora i nie przyniesie uszczerbku blogerowi. Owszem, mam na uwadze i to, że obyczaje w Internecie ulegają coraz większemu rozluźnieniu, a np. między bardzo młodymi internautami wyrażenia typu „bzdury piszesz” to normalność, mieszcząca się w dopuszczalnym zakresie. Warto jednak pamiętać, że po drugiej stronie kabla może być nie rówieśnik, a ktoś np. sporo starszy i tu już łatwo posunąć się za daleko (jestem reprezentantem jednego z ostatnich chyba pokoleń, które uczono szacunku dla starszych, stąd ta uwaga).
Co więcej, niemal wszystko można wyrazić w sposób bezpieczny, kulturalny i nie stwarzający ryzyka, że kogoś urazimy. Kilka przykładów:
głupoty wypisujesz —> nie rozumiem Twojej argumentacji
to bzdura —> absolutnie się z tym nie zgadzam
żałosny bełkot —> Twój tekst mnie nie przekonuje
ośmieszasz się —> masz dziś chyba słabszy dzień, skoro to napisałeś
co ty pieprzysz? —> chyba źle zrozumiałeś ten fragment tekstu
Użytecznym zabiegiem jest też dodawanie do co mocniejszych stwierdzeń wyrażeń typu „moim zdaniem”, „według mnie”, czy „sądzę, że” – podkreślamy w ten sposób, że to tylko nasza opinia, z którą można się nie zgadzać. Oczywiście reguły te stosować można (mam wręcz ochotę napisać, że należy) nie tylko w odpowiedziach na komentarze, ale i w samych komentarzach.
No, a najważniejsze jest chyba to, by zawsze pamiętać, że naszym rozmówcą jest nie komputer, nie serwer, a człowiek. Być może bardziej wrażliwy na pewne stwierdzenia, niż nam się wydaje.
A zanim ktoś z Czytelników przeczesze InterJAK-a bądź wszystkie miejsca w Sieci, gdzie się jako InterJAK pojawiam, po czym pokaże mi palcem, że sam gdzieś te reguły złamałem: być może. Przez tyle lat stukania w klawisze ta czy inna wpadka mogła mi się, jak każdemu, zdarzyć. Ale – jak już wspomniałem wcześniej – naprawdę staram się ich unikać.
O co i Was proszę.