Serial Leverage oglądam od roku. Miłością do niego zaraziła mnie moja koleżanka i chociaż podeszłam do tej pozycji niezbyt chętnie, to zakochałam się już po pierwszym odcinku. W końcu opowieść o „wyjętych spod prawa” z lekkim przymrużeniem oka to świetna pozycja po męczącym dniu. Trzy i pół sezonu (czwarty wciąż trwał) obejrzałam w zaledwie tydzień i chciałam więcej. Także, gdy tylko dowiedziałam się, że stacja zamówiła kolejny sezon, byłam wniebowzięta i przed samą premierą powtórzyłam sobie wszystkie odcinki (co okazało się być boskim pomysłem, gdyż okazało się, że pominęłam jakimś cudem dwa epizody).
Kilka tygodni temu serial powrócił ze swoim piątym sezonem, na który czekałam niecierpliwie przez wiele miesięcy. Korzystając z okazji, że właśnie nastąpiła przerwa aż do listopada chcę ocenić ten półmetek.
Przygoda się zaczyna…
Moja bardzo dobra koleżanka jest prawdziwą serialomaniaczką i wielokrotnie polecała mi różne seriale. Z Leverage trafiła po prostu idealnie. Jak już wspominałam, niezbyt chętnie zaczęłam oglądać tą pozycję. Fabuła wydała mi się dość kiczowata, mało wiarygodna i jakoś niezbyt przychylnie podeszłam do tego tematu. O czym to właściwie jest? Nate Ford, dawny śledczy w firmie ubezpieczeniowej dostaje zlecenie by ukraść skradzione wcześniej plany budowy samolotu. Nate, jako uczciwy obywatel, odmawia. Jednak okazuje się, że dzięki tej kradzieży może pogrążyć swoją dawną firmę ubezpieczeniową, która dawno temu odmówiła wypłacenia środków na leczenie jego syna, który przez to umarł. Zgadza się na przyjęcie jedynego zlecenia. W skoku pomagać mu mają: złodziejka Parker, mięśniak Eliot Spencer oraz haker Alec Hardison. Ekipa zostaje oszukana i by się zemścić zaczynają współpracę z oszustką Sophie Devereaux. Okazuje się, że chęć pomocy biednym i poszkodowanym jest większa niż chęć wzbogacenia się, więc zakładają firmę Leverage.
Od razu można tu zwrócić uwagę na dość ciekawe postacie. Każdy z bohaterów jest inny, Nate ten spokojny, mózg zespołu topiący swe żale w alkoholu. Sophie to ta elegancka dama z wieloma aliasami, która potrafi nabrać każdego mężczyznę (a czasem i nawet kobietę) na swój uroczy brytyjski akcent. Parker to ta stuknięta, nigdy nie wiadomo co wywinie, ma wiele talentów, jedna z najlepszych złodziejek na świecie, jest bardzo zamknięta w sobie i z trudem nawiązuje przyjacielskie kontakty z resztą zespołu. Eliot to silny, mrukliwy typ, który ma jednak w sobie coś, co pomaga mu w przekrętach. Hardison zajmuje się komputerami i dodatkowym sprzętem oraz bardzo łaknie kontaktów z pozostałymi. Każdy inny, ale jednak kiedy przychodzi co do czego to tworzą naprawdę zgrany zespół.
Ciekawe postacie połączone z wartką akcją to jest to, co tygryski lubią najbardziej. Pokochałam tą drużynę od pierwszego wejrzenia. Lubię humor, lubię akcję, lubię wyraziste charaktery, a najbardziej na świecie kocham Marka Shepparda, który był w zasadzie głównym powodem, dla którego w końcu się przełamałam i obejrzałam serial. Aktor gra tu postać poboczną, pojawiającą się co jakiś czas, ale za to jaka to postać! James „Jim” Sterling to dawny komrat Nathana, a obecnie jego największy przeciwnik, chociaż nie przeszkadza mu to w proszeniu zespołu o pomoc. Nie ma wyjścia, Sterlinga trzeba kochać.
Bo biednym trzeba pomagać
Nie, wcale nie chodzi tu o chodzenie od jednej biednej osoby do drugiej. To do nich przychodzą ci poszkodowani. Kiedy komuś dzieje się krzywda, Leverage jest na miejscu. I wtedy zaczyna się akcja. Ale jaka to jest akcja! Wspaniale przemyślana strategia, aliasy, strony internetowe, fałszywe firmy, kradzieże, pościgi, strzelaniny. To wszystko i jeszcze więcej jest w dosłownie każdym odcinku serialu. Dodatkowo mamy tu niesamowite żarty, komiczne sytuacje, które sprawiają, że czasem trzeba spauzować odcinek by się spokojnie wyśmiać.
Jak to w serialach, zazwyczaj wszystko kończy się dobrze. Ale czy to ważne? Chyba najważniejsze jest to, że ci bogaci są poszkodowani, a sprawiedliwość zatryumfowała. Czasem bywa tak, że to zespół jest tym poszkodowanym. W dawniejszych seriach była to głównie sprawka Sterlinga, który doprowadził do wysadzenia biura Leverage oraz rozbicia się zespołu na bardzo długi czas oraz wsadził Nate’a do więzienia. W czwartym sezonie okazało się, że Sterling to takie nic w porównaniu do Dubenicha (pan z pierwszego odcinka, który wykiwał zespół). Wtedy okazało się, że w starciu z tym jegomościem nawet najwięksi wrogowie stają się sprzymierzeńcami.
Czwarty sezon zakończył się z fajerwerkami. Spalone przykrywki, brak miejsca na siedzibę. Wydawało się, że to już koniec. I chociaż finał czwartej serii wydawał się być idealnym zakończeniem przygód „wyjętych spod prawa”, to stacja zamówiła kolejny. Jako fanka wyczekiwałam z niecierpliwością, odliczałam dni, zaznaczałam daty w kalendarzu, powtarzałam odcinki. Aż w końcu jest! Nadeszła ta piękna chwila i zasiadłam przed ekranem mojego komputera by w końcu pooglądać.
Najpierw była euforia…
W związku z tym, że tak długo czekałam to byłam zachwycona. Pierwszy odcinek wydał mi się po prostu świetny. Ciekawa akcja, mrożące krew w żyłach zakończenie i chęć na więcej. Może i nie podobało mi się dokładnie wszystko w tym odcinku, ale jednak byłam bardzo szczęśliwa, że serial powrócił i nie zwracałam uwagi na niedociągnięcia. Był i humor i akcja i pościgi i Eliot. Czego więcej mi trzeba do szczęścia? Aha, zagadki. Tak. Zagadka również była. Końcowa scena między Nate’em i Hardisonem kazała mi się zdziwić i zapytać „WTF?!”
… potem przyszło otrzeźwienie…
Pierwsza euforia minęła mi po obejrzeniu kolejnych trzech odcinków. Co się działo? Nie wiem. Byłam tak znudzona sprawami, że przeskakiwałam poszczególne sceny. Początkowo myślałam, że może to zmęczenie, że nie mogę się wciągnąć w akcję, gdyż po całodniowej harówce nie mam siły na nic. Zostawiłam sobie oglądanie na weekend i co? Nic. To samo. Nudne sprawy, brak tego leveragotowego humoru, brak scen Parker, która była motorem całej akcji! Nic. Nada. Nothing. Kompletna porażka. Po czwartym odcinku poddałam się. Nie miałam siły się z tym wszystkim męczyć, w końcu jest tak wiele seriali, że cztery poprzednie serie mi starczą. Tak, wiem, w każdej produkcji są kiepskie odcinki. Tylko, że jeśli tych odcinków w serii jest 14-16 to nie może być tak, że trzy odcinki na cztery są kiepskie. Zwykle nie czytam recenzji seriali, ale teraz zrobiłam wyjątek by przekonać się czy to tylko ja tak mam, że się czepiam. Niestety, inne opinie były również niezbyt pochlebne i mniej więcej zgadzały się z moimi odczuciami. Porzucając serial wiedziałam więc co robię. Okazało się, że kolejne odcinki nawet nic nie wnosiły do fabuły, takie sobie zapychacze.
… a następnie powrót miłości
Kiedy koleżanka kazała mi oglądać kolejny odcinek, gdyż podobno „jest boski!”, odmówiłam. Jednak słowa: cały odcinek o Parker, kazały mi szybko zmienić zdanie. Nie pożałowałam tej decyzji. Odcinek był pełen humoru, akcji, nieprzewidywalnej fabuły i po prostu był… jak dawne Leverage! Zresztą, czy odcinek z Parker mógłby być nudny? Przywróciło mi to wiarę w ten serial. Dlatego też, gdy wczoraj ukazały się aż dwa (!) odcinki wieńczące finał letniej emisji, wahałam się tylko chwilę.
Pierwszy odcinek całkowicie był poświęcony Eliotowi, Parker i Hardisonowi, którzy zmierzyli się z dość niezwykłym dla siebie zleceniem – atakiem terrorystycznym. Ciekawie napisany scenariusz i fenomenalne wykonanie kazało mi pogratulować sobie dobrej decyzji. To znów jest ten sam serial, który pokochałam! Wartka akcja, humor (a jak! chociaż minimalnie) i coś innego do wykonania było strzałem w dziesiątkę. Moja wiara zaczęła wzrastać.
Drugi odcinek opowiadał o Nathanie i Sophie, która została oskarżona o kradzież obrazu przez (YES!) Sterlinga. Och, trzeba przyznać, że brakowało mi tego zachrypniętego szkockiego akcentu i uroczej buźki Sterlinga, który, zgodnie z tradycją już, współpracował z Nathanem i Sophie, chociaż zdążył ich w międzyczasie aresztować. Tutaj, w przeciwieństwie do odcinka z EPH) było mnóstwo humoru. Głównie za sprawą Sophie, która była naprawdę urażona tym, że wciąż traktują ją jak oszustkę i złodziejkę, chociaż już od dawna nią nie jest. Nawet Nate był po stronie Sterlinga, co się rzadko zdarza.
Podsumowanie
Jestem dobrej myśli. Po początkowym dole myślę, że serial wyjdzie na prostą. W końcu ileż można spadać? Nie chcę się ekscytować zbyt szybko, gdyż po przerwie może być gorzej niż było, ale jednocześnie może być jeszcze lepiej. Ogólnie ja bym bardzo chciała by serial wrócił na poprzednie tory. Ostatnie trzy odcinki pokazują, że można, że twórcy mają pomysły na dalsze przygody Nate’a i spółki. Mam nadzieję, że tego nie zniszczą, bo byłaby to wielka szkoda. Serial musi być wspaniały by ludzie go zapamiętali. Leverage jest jednak wciąż niedoceniany i naprawdę potrzebuje się bardziej postarać by zostać zauważonym. Jednak wszystko okaże się po przerwie, która na szczęście nie jest taka długa jak się spodziewałam.