Rate this post

No i skończyliśmy kolejny sezon krwawej sagi. Tak kontrowersyjnie, nie było chyba jeszcze nigdy w True Blood, a środowisko fanów dość mocno krytykuje fabułę najnowszego sezonu. Czy słusznie? Przekonajcie się czytając recenzje.

True Blood z sezonu na sezon, posuwa się krok do przodu. Początkowo był to serial o wampirach osadzonych w ludzkim świecie.Na tym polegał jego fenomen. Nie była to baśń, ani bajka, ale wizja, która w pewnym zakresie była możliwa do wyobrażenia sobie. Jednak z sezonu na sezon, przybywało nam zjawisk paranormalnych i stworzeń supernaturalnych.

Coraz mniej mieszkańców Bon Temps mogło powiedzieć, że są normalnymi ludźmi. Skala zjawisk rosła i rosła, aż doszliśmy do piątego sezonu, w którym skala szaleństwa osiągnęła nowy poziom, a finał pokazał nam, że scenarzyści na tym nie poprzestaną i zrobią kolejny krok.

Klasycznie już dla serialu, sezon zakończono gigantycznym cliffhangerem. Bill Compton zostaje nowym wcieleniem Lilith. Tego jeszcze nie było. Scenarzyści poszli na całość w ścieżkę, z której nie ma odwrotu. Bo jeśli odwrócą to znów czarami Sookie, to fani odwrócą się od nich za brak konsekwencji. Wygląda więc na to, że Bill wstąpi na krwawą drogę ku zdobyciu świata.

Na tym niestety nie kończą się wady sezonu. Twórcy zamiast skupić się na jednym wątku, zafundowali nam ich chyba z 10, które na sam koniec łączą się ze sobą w mocno naciągany sposób. W zasadzie przez cały sezon, postacie nie spotykały się ze sobą. To było niemal jak oglądanie kilku mini serii. Dopiero ostatni odcinek sprawił, że wszyscy spotkali się w jednym miejscu. Litości.

Dodajmy do tego wątki takie jak czworaczki wróżki, których szeryf został ojcem, czy wątek wilkołaków, który też nie zaprowadził nas do niczego.

Do szału doprowadziła mnie jednak śmierć Russela Edingtona, który rozpuścił się z niewiadomej przyczyny. Jak na wampira starszego od naszego kalendarza, który uciekał śmierci już tyle razy, to umarł jak mała dziwka (musicie wybaczyć wulgaryz)

Irytował jak diabli również wątek zmiennokształtnych. Po co on tam był? Do czego miał nas zaprowadzić, poza pokazywaniem nagości? Ja nie znalazłem dla niego uzasadnienia i mimo, że na końcu złączył się z głównym wątkiem, to nadal nie rozumiem po co?

Sezon miał też mimo wszystko kilka plusów. Bardzo ciekawie wyglądała historia zwierzchnictwa i walki o władze z nim. Ciekawym wątkiem było odwrócenie Billa i twarda postawa Erica Northmana. Szkoda, że nie uczyniono z tego głównego wątku, nie wpleciono w to Sookie i po prostu nie postawiono na wojnę z ludźmi. To mogłoby być ciekawe. Niestety przez inne fabularne idiotyzmy, zabrakło miejsca na dokładniejsze przedstawienie sytuacji i pokazanie tego co wszystkich zdecydowanie najbardziej interesowało.

Mam również wrażenie, że ten sezon był wyjątkowo krwawy. Wampiry ginęły jeden po drugim, a twórcy nie żałowali nikogo. Nie wiem, czy to dobrze i trochę się to dla mnie nie trzyma kupy, bo pamiętajmy, że mówimy o dowództwie wampirów. Jak na polityków, którzy przez cztery sezony byli za integracją i rozsądkiem, to naprawdę nie żałowali sobie. No, ale powiedzmy, że to można zrzucić na karb fanatyzmu i Lilith.

Nie mniej jednak całym sezonem jestem raczej zawiedziony, pomimo tego, że oglądało się go całkiem dobrze i ani myślę odpuszczać następny. Miejmy nadzieję, że twórcy zrozumieją, że dzielenie włosa na czworo nie jest dobrą taktyką i może warto wrócić odrobinę na ziemie, zamiast zamieniać całą populację w dziwne kreatury, bo wtedy nasza fabuła z pierwszych sezonów, przestaje się trzymać kupy.

Nie pokuszę się o strzał, jak rozwiąże się wątek Billa jako Lilith, ale myślę, że będzie to sprawa ciągnąca się przez cały następny sezon. Może okaże się, że jednak będzie wojna między ludźmi, a wampirami? To byłby idealny motyw na ostatni sezon, ale można podejrzewać, że jeszcze kilka ich zobaczymy zanim HBO zabije wampira znoszącego złote jajka.

Na deser mam dla Was wyciętą scenę z finałowego odcinka piątej serii. Wygląda na to, że Jason dowiaduje się czegoś o Warlow i ten wątek na pewno też powróci w szóstym sezonie (Nuuuuuda!).