Freedom Force
Autorzy System Shock 2 powariowali! Zamiast zająć się jakąś zgrabną futureską i zapodać spragnionym wrażeń graczom kolejną wizję cybernetycznego wszechświata, przygotowują podejrzanie pachnące Freedom Force. Strategia taktyczna z elementami RPG, opowiadająca o superbohaterach pokroju Minute Man, El Diablo, ManBot czy Alche Miss? Zgroza! Zwłaszcza dla takich ludzi jak ja, którzy to opowieści o spałnach miąchających łańcuchami i przykrywających się płaszczem tylko i wyłącznie po to, by nakopać tyłek jakiemuś pierdzącemu zielonymi oparami klaunowi (w dosłownym tego słowa znaczeniu – byłem w kinie, to widziałem) albo o spajdermenach zastawiających gigantyczne sieci na złoczyńców zżeranych przez zmutowanego grzyba posiadającego własną inteligencję i potrafiącego mówić bezbłędną angielszczyzną, uważali, uważają i będą uważać za skończony kretynizm. Niestety Irrational Games zgrozy w projekcie Freedom Force nie wyczuwa. Dla nich to zwykła gra wykorzystująca popularność amerykańskich i australijskich komiksów, oferująca ciekawą ponoć fabułę, sporo walki i ciutkę myślenia. Ale… pozwólcie, że zacznę od początku.
POCZĄTEK
Gra Freedom Force to strategia taktyczna, przypominająca ponoć uproszczony Fallout: Tactics tudzież rozgrywane w czasie rzeczywistym Jagged Alliance 2.5 i UFO: Enemy Unknown. Gracz przejmuje dowództwo nad drużyną nowojorskich superbohaterów broniących świata przed coraz to potężniejszymi superzłoczyńcami, dążącym do jego zagłady tudzież – w zależności od humoru – do przejęcia nad nim władzy. Programiści przewidują, że bandytów będzie około 20, zaś ich antagonistów (czytaj: naszych cudaków) około 15. Wśród nich pierwsze skrzypce grać ma Minute Man, nieformalny lider organizacji, doskonale wykształcony patriota potrafiący walczyć jak nikt inny. Młodziutki, zaledwie 15-letni Liberty Lad cechuje się niezwykłą wytrzymałością, walczy zaś przy użyciu tytanowych rękawic, które znakomicie spisują się tak w ataku, jak i w obronie. Nowojorskie matki założyły ponoć organizację 'Kobiety przeciwko przynależności Liberty Lada do Freedom Force’, domagającą się wprowadzenia zakazu przynależenia do grupy superbohaterów dla osób w wieku poniżej 21 lat. Manbot, człowiek napromieniowany promieniami X, od czasu do czasu wybucha potężną energią. Władzę nad nią pozwala mu zachować specjalny kostium, z którym mężczyzna ten właściwie się nie rozstaje. Catherine Larchmont-Price, znana jako Alche Miss, uchodzi za sympatyczną i urodziwą panienkę, która czasami, jak nikt nie widzi, zamienia się w bezwzględną babę o bardzo mrocznym głosie i świecących oczach (jeśli coś pokręciłem, to przepraszam, ale dla mnie to kompletny kretynizm). Takich postaci będzie oczywiście w Freedom Force więcej, jednak na razie stanowią oni wielką zagadkę – autorzy gry nie chcą ujawniać wszystkich szczegółów.
ŚRODEK
Każda z dostępnych postaci posiada pięć cech podstawowych, to jest siłę, szybkość, wytrzymałość, energię i odporność, a także szereg dodatków w stylu metalowe ciało, teleskopy w oczach, żelazne pięści, pierdziawki czy inne skrzydła. W trakcie zabawy superbohaterowie zdobywają punkty doświadczenia, które później zamieniają na wzmacniacze cech podstawowych, a także nowe umiejętności. Nie ma jednak szans na to, by taki El Diablo pozyskał zdolność zamrażania przeciwników, zaś MinuteMan nauczył się latać. Ciekawostką jest też fakt, iż każdy z naszych cudaków ma przestępcę, którego szczególnie nienawidzi (z wzajemnością oczywiście). Takie antagonizmy mają ponoć dodać Freedom Force smaku i umożliwić graczom skuteczniejsze zżycie się z sportretowanymi postaciami. Ale czy one są owymi wątkami RPG, na które z taką radością powołują się autorzy? Ni wim. 🙁
Walki toczą się w miejscach charakterystycznych dla Nowego Jorku. Pochodzący z Canberry twórcy gry ufundowali sobie wycieczkę do 'Wielkiego Jabłka’, by na własne oczy zobaczyć Empire State Building, Central Park, metro i Manhattan, a później wiernie odwzorować je w grze. Ponoć ma to zagwarantować realizm… jakoś nie przemawia to do mnie. Nieco ważniejszy jest fakt, iż każda z postaci dysponować będzie serią standardowych ciosów oraz kilkoma 'specjalami’, związanymi z ich nadprzyrodzonymi możliwościami. Niektórzy będą mogli nawet niszczyć budynki bądź rzucać samochodami w przeciwników (co niekorzystnie wpływa na reputację Freedom Force). Interakcje z otoczeniem mają wyróżniać tą grę spośród podobnego jej motłochu. Samych misji będzie 30, a cechować je ma liniowość. Nie zabraknie też trybu multiplayer, gdzie dwie drużyny – superbohaterów i superzłoczyńców – wieść będą bój w obracających się powoli w perzynę dzielnicach Nowego Jorku.
Autorzy Freedom Force twierdzą też, że kluczowym czynnikiem sukcesu ich gry będzie doskonale wyważony, prosty i intuicyjny interface. Jego ostateczny kształt powstanie dopiero podczas beta-testów, jednak już dziś wiadomo, że kamerą da się swobodnie sterować, zaś znana z Baldur’s Gate pauza, pozwalająca na dopracowanie strategii walki przebiegającej w czasie rzeczywistym, będzie na swoim miejscu. Za stronę graficzną programu odpowiadać ma bardzo elastyczny silnik NetImmerse, nadający Freedom Force własny, oryginalny kształt, nie ustępujący pod względem efekciarstwa najnowszym produkcjom 3D. Jego główną siłą jest ponoć animacja postaci. Screeny i krótkie, dostępne w sieci filmiki nie porażają jednak…
KONIEC
Choć Freedom Force wcale nie musi okazać się porażką, to przed programistami Irrational Games rysuje się trudne zadanie. Co zrobić, by gra stała się na tyle atrakcyjna, aby móc podnieść rękawicę rzuconą przez Fallout: Tactics i przekonać do siebie takich abnegatów jak ja? Odpowiedź przyniesie czas…