Rate this post
Macierzyństwo. Dla jednych stan, rola, tożsamość, styl życia, dla innych spełnienie i synonim kobiecości, jej początek i koniec, jedyny możliwy kierunek, przeznaczenie. Niemożliwe to zdefiniowania i ujęcia w sztywne ramy reguł, intuicyjne i wpisane od pradziejów w naturę kobiety, wypełniane na rozmaite, czasem piękne i godne podziwu, czasem oburzające i przerażające, najczęściej – zupełnie naturalne sposoby. Trudne, krzyżujące w sobie cierpienie i szczęście, łzy radości i smutku, dumę i gorycz, ale zawsze wyjątkowe i nieporównywalne do żadnego przyziemnego doświadczenia.
Bycie mamą na dużym ekranie to wyzwanie. Nie tylko dla aktorek, które same macierzyństwo znają tylko z książek i opowieści znajomych, także – a może szczególnie – dla matek, pozostawiających swoje dzieci w przyczepie na planie zdjęciowym i zmuszonych oddawać swoje rodzicielskie uczucie obcym, ekranowym pociechom. Wikłane przez reżyserów w dramaty, stawiane przed arcytrudnymi wyborami, doświadczane tragediami (najczęściej chorobami) swoich dzieci, zmuszone walczyć o swoje prawa do tych, które nosiły pod sercem i także z nimi samymi, wprowadzane w międzypokoleniowe konflikty, wreszcie – zmagające się ze swoim nieprzygotowaniem do nowej roli, niechęcią do macierzyństwa i wiążącą się z nim koniecznością przynajmniej częściowej rezygnacji z samej siebie, ale i nadopiekuńczością, rodzącą toksyczne uczucie, próbują pogodzić bycie matką z innymi, niełatwymi zadaniami i wziąć odpowiedzialność za życie, które przekazały.

 

Poniższe zestawienie zawiera tylko mały wycinek ogromnej przestrzeni, jaka w kinie poświęcona jest macierzyństwu. W filmach, o których mowa, tematyka ta nie tylko wysuwa się na czoło, ona jest kanwą fabuły i budulcem historii. Dlatego nie znajdziecie tu tytułów, w których macierzyństwo pojawia się na drugim planie, jest tylko (czasem aż) pretekstem do opowiedzenia pewnej historii, jej punktem wyjścia lub dojścia, ciekawym, ale nie najważniejszym motywem filmu. Nie ma tu więc tak frapujących obrazów bycia matką jak w Podaj dalej (Helen Hunt), Elenie (Nadezhda Markina) czy Chłopięcym świecie (Ellen Barkin), tak kontrowersyjnych jak w Gdzie jesteś, Amando? (Amy Ryan) i Babycall (Noomi Rapace), tak trudnych jak w Strasznie głośno, niesamowicie blisko (Sandra Bullock), czy zupełnie innych ujęć macierzyństwa jak choćby w Wielkim Mike’u (również Bullock) lub Och, życie (Katherine Heigl), Życie od kuchni (Catherine Zeta-Jones) i Mama (Jessica Chastain), gdzie w rolę (przyszywanych) matek kobiety wkraczają zupełnie przypadkiem. Zabrakło też kilku przykładów, które warto w tym miejscu zasygnalizować, by zachęcić do sięgnięcia – dla porównania, zrozumienia, wzruszenia się: Wszędzie, byle nie tu z 1999 czy Najpiękniejsza z 1951 (ciągle aktualny problem presji, jaką rodzice wywierają na dzieci w temacie ich drogi zawodowej), Pocztówki znad krawędzi z 1990 (ze świetną rolą Meryl Streep jako aktorki ciągle porównywanej do swojej wielkiej, również grającej na scenie, matki), Biedroneczko, biedroneczko z 1994 (poruszająca walka matki z „systemem” o prawa do opieki nad swoimi dziećmi). Tytuły, które się tu znalazły, są jednak na tyle wyraźne i różnorodne pod względem ujęcia tematu, że wystarczająco ilustrują to, co kino o macierzyństwie do tej pory powiedziało. A więc.

 

Christine Collins (Angelina Jolie)

Oszukana (2008)

Historia dystyngowanej, doświadczającej trudności materialnych samotnej matki, przez całe lata poszukującej swojego zaginionego synka, wstrząsała podwójnie: dzięki realistycznej interpretacji postaci w wykonaniu Jolie i autentyczności samej historii, która wydarzyła się naprawdę. Christine Collins gromadzi w sobie wszystkie cechy, które przypisuje się macierzyństwu jako zakorzenionemu w naturze kobiety przeznaczeniu. Jej desperacja w poszukiwaniach, głęboka wiara w powrót dziecka, upór w pokonywaniu trudności i totalna znajomość własnych odczuć, wrażeń, emocji rodzicielskich poruszyła na tyle, by zostawić trwały ślad w pamięci i również kinie „macierzyńskim”.

Eva Khatchadourian (Tilda Swinton)

Musimy porozmawiać o Kevinie (2011)

 

Doskonale napisana historia obłędnie zagranej przez Swinton Evy – matki potwora –  stała się pretekstem do dyskusji na temat istnienia i odczuwania instynktu macierzyńskiego. Pojawiały się pytania o to, kiedy powstaje, czy rodzi się wraz z dzieckiem, czy może powstaje na długo przed jego pojawianiem się na świecie; czy każda kobieta może go odczuć, a jeśli nie – dlaczego? Czy można być z natury złą matką, czy swoją niechęcią do macierzyństwa można wykoślawić psychikę dziecka, czy starania bycia dobrą lub przynajmniej przyzwoitą matką mają jakieś granice? Dużo pytań, niewiele odpowiedzi. Jeden z najważniejszych  filmów o macierzyństwie – ostatnich lat i chyba także w ogóle. Więcej o filmie tutaj.

 

Sara Fitzgerald (Cameron Diaz)

Bez mojej zgody (2009)
Dramat matki wychodzącej na spotkanie śmierci swojego dziecka. Impulsywna, niepotrafiąca (czy to w ogóle możliwe?) pogodzić się z losem i okrutnym wyrokiem matka, która podejmuje kontrowersyjną etycznie decyzję po to, by ratować swoje ukochane dziecko. Skupiona, zaangażowana, troskliwa, przejęta (czy także – toksyczna?). Autentycznie wzruszająca opowieść z najlepszą rolą w karierze Cameron Diaz.

 

Ombline (Mélanie Thierry)

Ombline (2012)
Bardzo świeży debiut młodziutkiego Francuza, Stephane Cazesa (o którym pisałam niedawno tutaj), to kolejny film, inspirowany prawdziwymi zdarzeniami. Odsiadująca wyrok młodziutka Ombline przechodzi naturalną zmianę pod wpływem narodzin dziecka. Walka o ich wspólną przyszłość miesza się z trudną do poskromienia agresją, którą wywołuje u dziewczyny więzienna codzienność i osamotnienie. Bardzo świeże spojrzenie na macierzyństwo i sytuację młodych kobiet, niegodzących się na okrucieństwo losu.

 

Ki (Roma Gąsiorowska)

Ki (2011)
Nieznośnie irytująca, czerpiąca z życia pełnymi garściami mimo obowiązków rodzicielskich, garnąca się do ludzi, a jednak bardzo, bardzo w swoim macierzyństwie samotna. Borykająca się z problemami materialnymi, emocjonalnymi, społecznymi Ki jest antywzorem, totalnym przeciwieństwem matki-Polki, a jednak jej autentyczność, szczerość wobec życia i naturalność w kontaktach, także z małym Pio, mówi o jej macierzyństwie więcej (i lepiej) niż skrywane przez wiele matek pod lukrem przyzwoitości zaniedbania. Więcej o filmie tutaj.

 

Mildred Pierce (Joan Crawford)

Mildred Pierce (1945)

 

Najbardziej znany i najpoważniejszy konflikt pokoleniowy na linii matka-córka. A przy okazji – obraz turbotoksycznej relacji rodzica i dziecka. Zachowanie Vedy oburza tak bardzo, jak złości ciche przyzwolenie i macierzyńska naiwność Mildred, naiwność, która w finale historii nabiera podwójnego znaczenia. Film (a także jego miniserialowa wersja z Kate Winslet w roli głównej) wciągający jak niejeden thriller i prowokujący niekończącej się dyskusji. Więcej o filmie tutaj.

 

Elinor (dub. Emma Thompson)

Merida Waleczna (2012)

 

Przewrotnie, ale to właśnie postawa Elinor jest jedną z najlepszych ilustracji odwiecznego dążenia wielu rodziców, usiłujących skierować swoje dzieci na „właściwe” tory. Właściwe, czyli przemyślane, wymarzone i wytyczone przez rodziców, narzucone potomkowi bez względu na jego faktyczne umiejętności, zdolności, a nade wszystko – potrzeby i chęci. Dałam ci życie, a więc spełnij moje… niespełnienie? Więcej o filmie tutaj.

 

Jacqueline (Vanessa Paradis)

Cafe de flore (2011)
Absolutnie oddana i zaangażowana w swoją rolę, próbująca ochronić swoje dziecko przed całym światem, który niechybnie je skrzywdzi, żyjąca miłością do syna i z niej czerpiąca wszystkie siły, samotna matka niepełnosprawnego dziecka to kolejna odmiana rodzicielskiej nadopiekuńczości. Usprawiedliwionej? A może jednak krzywdzącej? Więcej o filmie tutaj.

 

Agata Mróz (Olga Bołądź)

Nad życie (2012)
Kontrowersyjna decyzja znanej siatkarki odbiła się echem w całym kraju. Jej walka o życie, które dało życie i chce temu życiu dać jeszcze więcej. Jej troska o to, by to, co nieuniknione, jak najmniej wpłynęło na przyszłość jej małego cudu. Dyskusyjne, ale niemniej poruszające. Więcej o filmie tutaj.

 

Kangurzyca (dub. Carol Burnett)

Horton słyszy Ktosia (2008)

 

Poważna, sztywna, opanowana, zdroworozsądkowa, walcząca o przyzwoitość i dobre wychowanie matka, chcąca uchronić dzieci całego świata przez zgubnym wpływem na ich wychowanie pełnej swobody i fantazji… zabawy. Kojarząca się z XIX-wiecznym kołtuństwem, irytująca swoim ograniczeniem, wąskim spojrzeniem na świat, reprezentantka świata dorosłych. Smutne, ale na szczęście, coraz mniej znajome. Więcej o filmie tutaj.

 

Ingrid (Elsebeth Steentoft)

Misiaczek (2012)

 

Zakochana w swoim, bagatela, 40-letnim synu, definiująca siebie poprzez miłość do niego, w swoim macierzyństwie widząca jedyne możliwe spełnienie i przeznaczenie swojej kobiecości, wytwarza w swoim domu atmosferę toksyczną, duszącą i ograniczającą. Zabójcza zaborczość. Więcej o filmie tutaj.

 

Natalia (Magdalena Berus)

Bejbi blues (2012)
Nietrafny, kulawy i nierzeczywisty, ale głośny obraz życia młodej matki. Mało ciekawy na wstępie, irytujący w rozwinięciu, przerażający, ale bardzo schematyczny i znajomy w finale. Filmowa Natalia o swoim macierzyństwie – które jest głównym tematem filmu – paradoksalnie mówi najmniej ze wszystkich analizowanych bohaterek. Szczęśliwie, zwykłym, narzekającym na swoją dolę, ale przeszczęśliwych w swej roli matkom (także młodym), daleko do jej wizji bycia mamą. Więcej o filmie tutaj.

 

Eliza Welsh (Uma Thurman)

Mama w opałach (2009)
Komediowe ujęcie zwariowanego życia mamy na pełen etat. Eliza między odprowadzeniem dzieci do szkoły, wizytą w markecie i przygotowaniem przyjęcia urodzinowego dla pociechy, próbuje znaleźć chwilę tylko dla siebie. A gdy jej się to udaje, poświęca ją na udział w konkursie, w którym należy odpowiedzieć na pytanie – nomen omen – czym jest macierzyństwo właśnie. Przewrotne, zabawne, trochę przerysowane, ale prawdziwe. Eliza Welsh jest z pewnością kobietą, z którą utożsamiają się miliony matek na całym świecie.

 

Czego zabrakło, o czym warto jeszcze powiedzieć i co polecić? Czekam na Wasze sugestie.