Fanów sequeli z pewnością ucieszył fakt, że kilka miesięcy temu w kinach pojawiła się kolejna, bo już trzecia część, chyba śmiało można powiedzieć, że już kultowego, filmu animowanego pt. Madagaskar 3. Film został wyprodukowany przez studio DreamWorks znane z takich produkcji jak Shrek, Jak wytresować smoka, Transformers, czy Służące. Niestety prawdą jest, że kiedy jakiejś wytwórni uda się wyprodukować film, który w krótkim czasie staje się hitem, a teksty z niego cytowane są przez niemal wszystkich, to zwykle stara się ona stworzyć jego kolejną część. O ile każdy z nas pamięta, o czym była pierwsza cześć Króla Lwa, Shrek’a, Epoki lodowcowej czy właśnie Madagaskaru, to nieco trudniej będzie nam sobie przypomnieć fabułę części drugiej, trzeciej czy czwartej. W wypadku Madagaskaru przyznam, że kompletnie nie pamiętałam, o czym jest część druga. Jeśli jednak chodzi o cześć trzecią, to z pewnością luka w pamięci mi nie grozi.
Fabuła trzeciej części tejże animacji opiera się na przypadkowej podróży Alexa, Glorii, Marty’ego i Melmana do Europy. Znudzony lew tęskni za swoją przyszywaną ojczyzną, a konkretnie za zoo w Nowym Jorku, i chce wrócić do domu. W wyniku katastrofy lotniczej cała czwórka wraz z niezapomnianymi pingwinami nie dolatuje do Stanów Zjednoczonych i ląduje, a raczej rozbija się w Europie. Jedyny sposób w powrocie do domu przyjaciele upatrują w zdobyciu pieniędzy. W związku z tym udają się do najsłynniejszego kasyna w Monte Carlo (Monako), gdzie starają się wygrać potrzebną kwotę. Plan ten spala na panewce, ponieważ okazuje się, że w Monako mieszka fanatyczka trofeów, której w kolekcji brakuje głowy lwa. Rozpoczyna się pościg – nowojorczycy uciekając, poznają trupę cyrkową, która przyjmuje ich do swojej ekipy. Razem podróżują m.in. do Rzymu i do Londynu, gdzie wspólnie występują. Ostatecznie Alex wraz z przyjaciółmi docierają do Nowego Jorku, jednak decydują się, by jednak nie wracać do zoo. Postawiają pozostać w trupie cyrkowej. I tym właśnie sposobem DreamWorks zostawia sobie uchyloną furtkę, by stworzyć kolejną część Madagaskaru.
Wytwórnia już nieraz udowodniła, że jest mistrzem animacji. Każdy jej film jest przyjemnie kolorowy i bajkowy, a plakaty przyciągają do kin zarówno dzieci jak i ich rodziców. Co mnie zaskoczyło pozytywnie w tej części Madagaskaru, to z pewnością świetnie dobrana muzyka. Twórcy wkomponowali idealnie piosenkę Katy Perry pt. Firework we fragment filmu, w którym to cała ekipa zwierzaków daje występ w cyrku. Z kolei piosenka We no speak americano Yolandy be cool w zabawny sposób podkreśliła różnice między czwórką amerykańskich przyjaciół, a rosyjskim tygrysem i włoskim lwem morskim. Już tradycyjnie film zakończył się nową wariacją wszystkim znanej piosenki pt. I like to move it. Co mnie jednak najbardziej urzekło w tej animacji, to jak zwykle świetny dubbing, który jednak w tym filmie wzbił się na wyżyny. Oprócz świetnego głosu Jarosława Boberka, choć już mocno wyświechtanego, zachwycił mnie dubbing Miłogosta Reczeka, który włożył w usta, a raczej paszczę, Vitalisa (tygrysa z Rosji) polskie słowa wypowiadane z rosyjskim akcentem i przeplatane słowami także pochodzącymi z tego języka. Bartosz Wierzbipięta, twórca dialogów w polskim dubbingu, także spisał się na medal, przesycając film humorem zrozumiałym jedynie dla polskiego widza (np. „Nie będzie Niemiec pluł nam w twarz” ).
Madagaskar 3, do którego oglądania zasiadłam bez entuzjazmu po rozczarowaniu się chociażby ostatnim sequelemShrek’a – Shrek’iem Forever, pozytywnie mnie zaskoczył. DreamWorks jeszcze raz udowodnił, że można odnieść sukces i sprzedać miliony biletów, nie tworząc klasycznych animacji jak np. wytwórnia Disney’a. Madagaskar z pewnością nie jest bajką dla dzieci, ponieważ to produkt z wieloma aluzjami i podtekstami. Czasami dorosły będzie się bawił na tym filmie lepiej niż jego dzieci. Na szczęście nieśmiertelny Król Julian wciąż rozśmiesza swoimi absurdalnymi żartami i chociażby dlatego warto Madagaskar 3 zobaczyć.