FacePlus zmienił się w FanCop: zdobywanie fanów na FB i punktów Google +1 po nowemu

Czystym przypadkiem, bo żadnego maila z powiadomieniem nie było, odkryłem sporą metamorfozę serwisu, którego opis stał się najpopularniejszym jak dotąd wpisem w moim blogu. Umożliwiający szybkie zdobywanie fanów na Facebooku oraz punktów Google +1 serwis FacePlus.pl zmienił się w FanCop.com, a przy okazji został rozbudowany o liczne nowe funkcje. Użytkowników zapewne to ucieszy, tym bardziej, że „lajki” i punkty G+ stały się wręcz walutą, którą można pozyskiwać i wydawać na wiele sposobów.

Chcesz mieć fanów i punkty Plus? Nic prostszego…

Nie zmieniła się podstawowa funkcja serwisu: internauta daje plusy i zostaje fanem stron na Facebooku, w zamian za to dostaje punkty, które pozwalają mu promować w Google +1 i na FB własne strony. Moje zainteresowanie wzbudziła natomiast rozbudowana funkcja „Zadań”, bardzo przypominająca serwis Hellbuzz.pl, czyli internetowe piekło, którego diabelscy lokatorzy pomagają sobie nawzajem. Za wykonanie określonych zadań otrzymuje się punkty, otwierające drogę do zdobycia lajków i plusów. Do wykonania jest wiele rozmaitych zadań: a to kliknięcie w reklamę (biedne Google AdSense…), a to wypełnienie ankiety, a to zapisanie się do jakiejś gry on-line, a to ocena jakiejś aplikacji…

Jest i giełda punktów – można więc nimi handlować. I jeszcze co nieco. System robi się coraz bardziej skomplikowany, wyraźnie przy tym widać, że coraz więcej uwagi poświęca użytkownikom biznesowym, takim jak agencje marketingowe i reklamowe.

*

No cóż – to chyba nieuchronne. Każda akcja rodzi reakcję, także w Internecie. Skoro Facebook i Google bezlitośnie powiększają i wykorzystują swoją potęgę, narzucając internautom nieznaną kiedyś rywalizację o popularność, pozycję w wyszukiwarce, liczbę jakichś punktów etc. – to nic dziwnego, że użytkownicy, niekoniecznie zainteresowani tym, by ścigać się z innymi, chętnie korzystają z alternatywnych sposobów zapewnienia swoim internetowym dziełom choćby skromnej popularności. Działa tu też trochę presja otoczenia: „nie wypada” nie mieć fanów, jakoś głupio, gdy w google’owej „chmurce” wciąż zero, bo nikomu nie chce się klikać – no, to „machniom” i po kłopocie.

Ale oczywiście ma to i drugą stronę medalu: Internet staje się obszarem wielkiej fikcji, w której o popularności decyduje nie rzeczywista wartość danej witryny czy danego fanpage’a, lecz rozmaite działania „na rzecz”. Handel punktami i fanami to swoista zemsta na tych, którzy ten wyścig szczurów stworzyli. A przy okazji – szansa zarobku dla tych, którzy ten handel organizują.