Nie jestem „fashion” (1)

Pierwsza część wywiadu z blogerką – szafiarką.
Dziewczyna na tle zieleni

Fot. viosna000.blogspot.com
Rozmowa z Ewą – szafiarką, autorką blogu „Viosna na cztery pory roku”
InterJAK: Ewo – karty na stół: ile masz par obuwia, a ile chciałabyś mieć?

Ewa: Za dużo jeśli chodzi o ilość miejsca w szafie, za mało, by zaspokoić potrzebę posiadania. Chyba tak około 5-10 par na każdą porę roku.

Studiując Twojego bloga, naliczyłem ok. 20 torebek. Do tego obuwie, ciuchy – gdzie Ty to wszystko trzymasz?

Obawiam się, ze torebek mam więcej niż 20…

Łomatkobosko…

…a co do miejsca w szafie: mam taką garderobianą szafę, ale raczej nie dużo większą od przeciętnej i jakoś to wszystko się mieści. Może to po prostu dobra organizacja przestrzeni?

A mąż pewnie i tak raz po raz słyszy „ja nie mam co na siebie włożyć”?

To raczej nie pada z moich ust, bo moja szafa pęka w szwach. Jednak codziennie pojawia się pytanie „CO ja mam na siebie włożyć?” I oczywiście tradycyjne: „czy to mnie nie pogrubia, czy aby na pewno dobrze w tym wyglądam?”

No właśnie – co jest najważniejsze, gdy kobieta wybiera strój: ukrycie mankamentów, podkreślenie atutów, czy jeszcze coś innego?

Ukrycie mankamentów jest istotne, ale nie do tego stopnia, by odziać się w worek pokutny. Podobnie podkreślenie atutów, ale i tu trzeba robić wszystko ostrożnie i ze smakiem. Ja przede wszystkim zastanawiam się, co będę w danym stroju robić. Inne ubrania nadają się do pracy, inne na spacer z dzieckiem a jeszcze inne na elegancką kolację. Jeśli wiem, że czeka mnie wielogodzinne dreptanie z wózkiem, na pewno nie założę szpilek itp.

A dla kogo, według Ciebie, kobieta się ubiera? Dla siebie, dla swojego mężczyzny, dla innych mężczyzn, a może …dla innych kobiet?

Chyba przede wszystkim dla siebie. Wahałam się nad odpowiedzią, ale nawet, gdy siedzę sama w domu, bez perspektywy zobaczenia z jakąkolwiek żywą duszą, to robię makijaż i ubieram się w coś innego niż wyciągnięte dresy. W drugiej kolejności to chyba dla męża. Na pewno też inne kobiety będą w tym rankingu przed innymi mężczyznami. Bo też jest w tym naszym babskim strojeniu się jakiś element rywalizacji.

A skąd Ty to (i na to) wszystko bierzesz? Ciuszarnie, Allegro, eBay?

Poluję na okazje. Kiedyś usłyszałam zdanie, które świetnie oddaje moje podejście do zakupów: „ja zakupów nie cierpię, ale uwielbiam polować na ubranie”. Nie sprawiłoby mi frajdy wejście do drogiego sklepu i kupienie zwykłej bluzki za 100 zł, ale upolowanie jej po przecenie za 20 zł na pewno poprawiłoby mi humor. A okazji szukam właśnie w sh (second hand – przyp. InterJAK), na bazarku, w sieciówkach w czasie posezonowych wyprzedaży, czy w internecie.

Budzisz się czasem rano z myślą „hurraaa, może dzisiaj przyjdzie paczka, a tam bluzeczka i spódniczka, jupiii”?

Powiem tak: witam listonosza z uśmiechem na ustach, i to niekoniecznie ze względu na jego aparycję…

Dobrze, porozmawiajmy o Twoim blogowaniu. Kto Cię czyta i po co?
Ubranie na oficjalną okazję

Fot. viosna000.blogspot.com

Kto mnie czyta? Kto w ogóle czyta blogi o modzie? To chyba pytanie do socjologa… Osobiście nie potrafię czytelników sklasyfikować jako grupy, zaszufladkować. 99% czytelników to kobiety, choć i męskie rodzynki się zdarzają. Przedział wiekowy to pewnie przekrój od gimnazjum po stateczne panie w odpowiednim wieku. Ale myślę, że przede wszystkim czytają mnie dziewczyny takie jak ja, pracujące zawodowo, prowadzące dom, wychowujące dzieci i starające się w tym wszystkim nie zwariować. Dziewczyny, dla których czytanie czy prowadzenie bloga jest pewnym hobby, chwilową odskocznią od obowiązków.

Hobby… Rozumiem, ale żeby pisać akurat o ciuchach? Nie szkoda Ci na to czasu?

Takie blogowanie to bardzo fajna sprawa. Poznałam dzięki niemu kilka wyjątkowo wartościowych dziewczyn i bardzo żałuję, że z większością nie spotkam się na żywo. Jeden przykład: dziewczyna, obca mi zupełnie poza blogosferą, wysłała mi paczkę pełną ciuszków i akcesoriów dla Wojtusia. Bezinteresownie, ot tak. Naprawdę kilka osób bardzo lubię i ten mini świat blogowy to nie tylko ciuchy, sweet komcie i wyginanie się przed aparatem. To miła odskocznia od codzienności, możliwość poznania osób z drugiego końca Polski, dzielenie się swoimi troskami i problemami, wsparcie, budowanie samooceny, szukanie porad i dużo, dużo więcej.

No właśnie, te sweet komcie… Nie dziwi Cię, że praktycznie nie masz negatywnych komentarzy, że zawsze wszystko wszystkim się podoba, choć przecież gusta bywają różne?

Mylisz się, nie zawsze jest „super-hiper”. Doskonale wiem, które zestawy podobają się bardziej, które mniej – chociażby po liczbie komentarzy, ale częściej mam do czynienia ze złośliwymi i chamskimi komentarzami anonimowych odwiedzających niż z prawdziwą, konstruktywną krytyką. Szczerze mówiąc, trochę mnie irytuje, że w blogerskim świecie dziewczyny boją się wyrażać swoją opinię, albo słodzą albo kąsają pod anonimową osłoną. Ale to za duże uogólnienie, przecież nie wszystkie komentarze tak wyglądają.

Czy jest jeszcze coś, co Cię irytuje w szafiarskich blogach?

Tak, np. nabijanie liczby obserwatorów. Nadmierna ilość „współprac”, gdy każdy wpis jest sponsorowany. Nie jestem też fanką blogów, w których dziewczyny prezentują stylizacje typu „granat w ciucholandzie”: nic do siebie nie pasuje, ciuch deformuje sylwetkę i razi w oczy. A najdziwniejsze jest dla mnie to, że te blogi są naprawdę popularne i chętnie odwiedzane. Ale ja już się pogodziłam z tym, że nie jestem „fashion” i preferuję bardziej klasyczny styl.

Ciąg dalszy rozmowy ukaże się w poniedziałek, 9 lipca.