Ciekawy efekt „wojny bukmacherów”: podatek w dół

Dziwne rzeczy dzieją się pod rządami drakońskiej ustawy antyhazardowej, która zakazała Polakom grać u zagranicznych bukmacherów. Jedyny w praktyce legalnie działający bukmacher on-line toczy ostrą rywalizację z STS, a przy jej okazji światło dzienne ujrzały dość nieoczekiwane fakty.
Twoja strona nie zarabia? A co powiesz na kilkaset złotych miesięcznie? Wystarczy PR3 lub więcej – sprawdź tutaj.

Okazało się bowiem, że narzucony przez Ministerstwo Finansów 12-procentowy podatek, czyniący grę właściwie bezsensowną, można legalnie omijać i tak się właśnie dzieje. Jakim cudem?

Zaczął STS, który koszmarnie spóźnił się z uruchomieniem zakładów on-line. Choć licencję otrzymał bodaj w marcu i zapowiadał udostępnienie zakładów w Internecie w ciągu kilkunastu dni, nieoczekiwanie zmienił plany. Dopiero teraz, w III kwartale, mają ruszyć i „być może zostać ukończone” prace nad systemem, umożliwiającym grę bez wychodzenia z domu. Firma przegapiła więc chociażby Euro 2012 – co bezlitośnie wykorzystała Fortuna, w której przez Internet można grać już od stycznia.

STS postanowił więc nie oddać e-fortunie całego pola i 29 maja zawiadomił wszystkich zarejestrowanych w Internecie i czekających na możliwość gry klientów, że przez 4 dni mogą grać …bez podatku. Fortuna zareagowała bardzo szybko: ogłosiła, że do końca Euro płaci za grających połowę podatku, a więc gracz traci nie 12, ale „tylko” 6 procent stawki. Rzeczywiście:

Fortuna bierze na siebie połowę podatku

Co więcej, Fortuna zaczęła oferować bonus 500 zł za rejestrację konta. Reakcja STS: komunikat o przedłużeniu promocji – a więc możliwości gry bez podatku – do odwołania.

W STS jest jednak chyba kiepsko z dotrzymywaniem słowa. Postanowiłem zabawić się w klienta, który w STS-owym systemie drukuje sobie kupon, po czym drepcze z nim do „naziemnego” punktu. I choć z tego, co mam w mailach, wynika jednoznacznie, że można grać bez podatku, to jest to chyba bujda na resorach. Pierwszy z brzegu, na ślepo wygenerowany kupon:

STS nadal pobiera podatek

– wyraźnie widać, że 12-procentowy podatek jest naliczany.

Co z tego wszystkiego wynika?

Na pewno to, że skoro w e-fortuna.pl można grać z podatkiem obniżonym o połowę, to zapewne nie ma też przeszkód natury formalno-prawnej czy chociażby sprzeciwu Ministerstwa Finansów, żeby bukmacher brał cały ten podatek na siebie. Gdyby tak się stało, mielibyśmy na rynku polskich bukmacherów, mogących rywalizować z – co prawda tylko z najsłabszymi – zagranicznymi. Wyraźnie widoczna wojna na promocje i konkursy świadczy o tym, że obie firmy mają o co walczyć. Rynek pełen jest graczy, stęsknionych za możliwością obstawiania w Internecie i warto dla nich co nieco poświęcić.

Czas pokaże, czy kiedyś ta rywalizacja przybliży polskim graczom poziom, no, chociażby bet-at-home.