InterJAK szuka prawnika

Ten wpis to właściwie nie wpis, ale ogłoszenie pro domo sua, adresowane wyłącznie do prawników: adwokatów i radców prawnych. Pozostałym Czytelnikom jej nie polecam, dla nich wyjątkowo nic ciekawego tu nie będzie.

Pytajnik i paragraf

Wiem z różnych, a pewnych źródeł, że jest w Polsce wielu młodych, zdolnych prawników, którzy będąc na początku swojej kariery i nie mając jeszcze jakiegoś imponującego dorobku, promują się – na ile tylko prawo na to pozwala – także w Internecie. Jedni zlecają tworzenie i pozycjonowanie swoich stron WWW, inni usiłują prowadzić blogi – to do nich adresuję ten wpis. InterJAK ma bowiem do zaproponowania współpracę, która wydatnie pomoże prawnikowi lub kancelarii w zyskaniu uznania, prestiżu i pozyskania nowych klientów.

Szczegółów nie zdradzę inaczej niż w bezpośrednim kontakcie. Mogę tylko uchylić rąbka tajemnicy. Jest bowiem tak, że polscy internauci są masowo oszukiwani. Powiedziałbym trywialnie: dymani, że aż strach. Internetowi cwaniacy, czasem dużego formatu, wykorzystują ich naiwność, by zarabiać na niej krocie. Nikogo to nie obchodzi, nikt się tym nie zajmuje, proceder kwitnie w najlepsze. Jest sporo do zrobienia, ale to akurat sfera, gdzie bez prawnika ani rusz, zwłaszcza, że u niejednego cwaniaka prawnik zrobił już swoje – na jego korzyść.

Przezornie nie napiszę, że wiem, napiszę natomiast, że mam podejrzenie graniczące z pewnością co do tego, jakie firmy ten proceder uprawiają. Wiem też, jak je na nim przyłapać. I tu potrzebna jest pomoc.

W ramach uchylania rąbka tajemnicy napiszę też, że nie oczekuję prowadzenia spraw ani reprezentowania wobec sądów czy „drugiej strony”. Pracy jako takiej byłoby naprawdę niewiele, doskonale rozumiem, że są w kancelarii sprawy ważniejsze, a przede wszystkim – przynoszące dochód. Zobowiązań właściwie żadnych. Raz na jakiś czas wystarczyłaby np. opinia o tym, czy jakiś punkt jakiegoś regulaminu jest zgodny z obowiązującym prawem, a jeśli nie, to co można z nim zrobić. Mam też pomysł na dużą akcję, która mocno potrząsnęłaby pewnym sektorem internetowego rynku. Jeśli więc:

posiadasz uprawnienia radcowskie lub adwokackie (studenci prawa i aplikanci – przepraszam, ale odpadają)
specjalizujesz się w prawie cywilnym, zwłaszcza zagadnieniach relacji B2B
swobodnie poruszasz się w Internecie (odróżniasz serwer od domeny i wiesz, że istnieje cokolwiek więcej niż Internet Explorer + Outlook Express)
szukasz nowych wyzwań, chcesz budować karierę zawodową także poprzez Internet
chcesz poznać niektóre problemy prawne, z jakimi Internet się boryka
chcesz zrobić coś dobrego, pomóc słabszym przeciw silniejszym
wreszcie: chcesz zaistnieć jako prawnik, który pomaga oddzielić wirtualne ziarna od plew

– w takim wypadku proszę o kontakt. Na samej górze tej strony jest taka jasnoszara belka, na niej napis „Kontakt” – wystarczy kliknąć.

Na koniec mała dygresja. Czytałem kiedyś bloga pewnej sympatycznej, młodej pani mecenas. Prowadzonego wyjątkowo nieporadnie: prawniczka starała się w nim objaśniać laikom różne pojęcia i zagadnienia prawne, zupełnie nie zdając sobie sprawy, że laik nie zrozumie więcej niż 50 proc. jej wywodów i cytatów kodeksowych. Między tymi wywodami, prawniczka pozwoliła sobie na uwagi natury bardziej prywatnej: utyskiwała mianowicie, że raz po raz znajomi próbują w prywatnych rozmowach uzyskać od niej poradę lub opinię. Powinni oni jednak, zdaniem owej prawniczki-blogerki, zdać sobie sprawę, że jej wykształcenie to lata nauki, pracy plus horrendalne koszty, zatem niech im nawet do głowy nie przyjdzie, że cokolwiek z owoców tego wszystkiego uszczkną, nie zapłaciwszy. Bo to jej się po prostu należy.

Rozumiem jej pogląd, wręcz go szanuję. Dlatego zamiast np. napisać do tej pani i zaproponować jej współpracę, popełniam niniejszy tekst. Bo mam nadzieję, że są w Polsce również prawnicy, myślący nieco inaczej.

Poczekam cierpliwie i przekonam się, czy tak jest…