Jak zostać celebrytką – blogerką lifestyle’ową (3)

W poprzednich dwóch odcinkach ustaliliśmy już, że jesteś niebrzydka, niebiedna i nienachalnie mądra, choć niewykluczone, że sprytna. Czas przejść do działania i wejść na schody do kariery, czas na to, by płacili ci za to, że żyjesz. Gotowa?
Młoda kobieta przy laptopie

Fot. PhotoXpress.net

Zaczynasz oczywiście od rejestracji domeny, wykupienia hostingu i postawienia WordPressa. Jeśli to za trudne – skorzystaj z pomocy Gutka (patrz – poprzednie odcinki tego cyklu). Gotowe? No, to do roboty!
Pisz o sobie, pisz, co chcesz…

Twoja rola: jesteś idolką, jesteś królową, jesteś drogowskazem. Możesz więc pisać, o czym tylko chcesz. Dla twojego stada liczy się każdy szczegół twojego życia. Co jesz (fotografuj), gdzie bywasz (pstrykaj), jak się ubierasz (pozuj i daj sobie robić focie), ba, nawet to, czym i jak się podcierasz. Nie śmiej się: możesz używać papieru dwuwarstwowego lub trzywarstwowego, szarego, białego, kolorowego, pachnącego… Możesz wkładać rękę od przodu, między nogami albo z boku, pod pośladkiem – Twoje stado łaknie wiedzy, trzeba mu napisać, jak to robi Królowa Życia. No, może z fotkami w tym miejscu się wstrzymaj, ale to wyjątek. Naprawdę wszystko, na co tylko spojrzysz i cokolwiek robisz może być tematem wpisu i bezcennych nauk dla Twojego stada.
…i szybko stwórz stado

A propos stada. Na początku będzie ciężko: ślepisz w ten komputer, ślepisz, a tu wciąż zero komentarzy. No to na co czekasz? Albo pisz je sama, albo wynajmij ludków, którzy będą Ci je pisali po złotówce za sztukę. Stać cię przecież na to. Zaroi się od komentarzy typu „ach, jak ci dobrze w tych okularach! O, jakie cudowne zdjęcia! Aleś ty ładna! Mmm, co za stylizacja, gdzie to kupiłaś? etc”. A gdy wchodzący na twoją stronę zobaczą, jak bardzo jest popularna i ile pozytywnych ocen zbierasz – sami chętnie dołączą do stada. Tym sposobem po jakimś czasie będziesz musiała produkować / kupować tylko część „komentarzy”. Oczywiście wszystkie negatywne kasuj, hejterów nie możesz tolerować. Nie minie zapewne wiele czasu, a Twoją tak niesamowicie popularną stroną zaczną się interesować najpierw inni blogerzy i linkować do niej, a wreszcie ci, na których najbardziej ci zależy: firmy i agencje reklamowe. Od tej pory twoje życie stanie się już bajką.
Pamiętaj o przemycaniu

Swoje stado musisz trzymać w ryzach, a najlepszym sposobem jest budzenie zazdrości i podziwu. Dlatego nie zapominaj o nieustannym przemycaniu nawet w pozornie niewinnych tekstach informacji o twoim statusie materialnym. Proste przykłady: w zimie możesz napisać, że odśnieżanie to znakomity relaks, pozwalający pokonać stress, pomyśleć w spokoju lub nawet wpaść na jakiś dobry pomysł. I cyk! Fotka w gustownym futerku, z łopatą do odśnieżania. Z jednej strony piszesz tekst lajfstajlowy, uczysz, jak walczyć ze stresem – z drugiej dyskretnie pokazujesz, że nie mieszkasz w bloku. Bloki są dla hołoty, ona nie może się tak zrelaksować jak ty, bo ona od odśnieżania ma dozorcę. Ty, co prawda, musisz, ale piszesz, że możesz, boć to czysta przyjemność wstać zimą o szóstej rano i odgarniać śnieg.

Albo na przykład piszesz o gotowaniu jajka na miękko. Naprawdę, nie zmyślam. Możesz o tym napisać i podać przepis (tylko błagam: spróbuj najpierw sama, bo możesz napisać głupotę typu „do zagotowania wody i wyjąć”), a przy okazji wspomnieć, że w hotelach Przepiórkowski podają jajka niedogotowane, a w hotelach Kaczkowski żółtko jest za twarde. Tym samym pokazujesz stadu, że podróżujesz, bywasz, „stajesz” nie byle gdzie i znasz, co trzeba. Nie wiesz, nie znasz? To wymyśl, jaki problem? Na przykład możesz napisać mimochodem, że podczas ostatniej podróży po Stanach zdarzył ci się w motelu jakiś Teksańczyk, który usiłował cię przekonać, że obierze ci jajko strzałem z colta. Stado uwierzy, ono wierzy we wszystko, ono kocha, ono łaknie… No właśnie: łaknie – nie tylko treści i zdjęć. Koniecznie
Rzucaj ochłapy

Wyobraź sobie, że stoisz na jakimś solidnym podwyższeniu, a pod nim kłębi się sfora psów. Ujadających, wołających w swoim psim języku „daj, daj, mnie daj!”. Jeżeli więc doczekasz się pierwszych zleceń – pamiętaj o stadzie. Testujesz kosmetyki do higieny intymnej? Zażądaj paru zestawów więcej i rzuć w tłum. Musiałaś pojechać do Pcimia na sandwicze? Weź parę talonów, ogłoś konkurs na najbardziej pochlebczy komentarz i rzucaj, rzucaj! Może nie wiesz, ale oni nawet tych sandwiczy nie zjedzą: talony zachowają jak relikwie, bo to od ciebie, od bogini…
…i nie miej litości

Stado nazywaj „ludźmi pozytywnie nastawionymi do życia”. Z czasem sama uwierzysz, że to tak jest. Ktokolwiek ośmieli się wytknąć ci jakikolwiek błąd – won! W końcu jest u ciebie gościem, więc mebelków przestawiał nie będzie. Błędy są zresztą twoimi sprzymierzeńcami: dzięki nim jesteś bardziej swojska, bardziej „nasza”. Tylko nie przesadzaj – ze stadem nie należy się zanadto spoufalać. Po jakimś niedługim czasie napisz w „O stronie”, że moderacją nie zajmujesz się sama, tylko masz od tego ludków. Na przyziemne zajęcia nie masz przecież czasu, zajęta konsumpcją i pławieniem się w luksusie. A jeśli cię stać, to może rzeczywiście wynajmij cenzora – po co masz psuć sobie humor czytaniem i kasowaniem tego, co myślący ludzie myślą o tobie i twoim blogu?

Z czasem będzie tylko łatwiej. Twoją karierą pokieruje agencja PR, ty będziesz już tylko twarzą kampanii i serii kampanii. A gdy już wejdziesz na szczyt – pamiętaj o InterJAK-u, który podał ci receptę w pigułce. Może będziesz miała parę zbędnych podpasek albo jakiegoś ajfona?