Kilka słów, z którymi warto obchodzić się bardzo ostrożnie

Myślę, że zarówno blogerom, jak i wszystkim innym, wypowiadającym się w Internecie, przyda się znajomość pewnej starej, dziennikarskiej zasady. Chodzi o szczególną ostrożność w posługiwaniu się kilkoma banalnymi z pozoru słowami: jej brak prowadzi nierzadko do pisania nieprawdy – z wszelkimi tego konsekwencjami.

Zasady tej nauczył mnie przed laty redaktor naczelny gazety, w której pracowałem. To był początek lat 90-tych: prasa uczyła się, jak być „wolna”, a czytelnicy – jak z „wolną” prasą obcować. W ramach tego, postrachem wielu mediów i dziennikarzy stała się instytucja sprostowania: ilekroć ktoś wykrył w tekście jakiś błąd, jakąś nieścisłość – pisał sprostowanie, a gazeta miała w określonych wypadkach obowiązek jego publikacji. Dziennikarz obrywał wtedy solidnie. Czasem właśnie z powodu któregoś ze słów, którym poświęcam tę notkę.

Czas na przykład. Pewien sympatyczny bloger chciał uczcić niedawny Blog Day i zamieścić linki do blogów, które uważa za godne polecenia. We wstępie napisał:

Z zestawienia wyłączyłem najbardziej popularnych autorów, bo Pawła, Artura, Natalię czy Maćka znają wszyscy. (imiona zostały podlinkowane – MT)

Zasępiłem się. Bo ja ich nie znam. Taki ze mnie lebiega, tak bardzo jestem do tyłu? Przyjrzałem się linkom. To czy owo nazwisko chyba gdzieś słyszałem, może nawet byłem na danym blogu, ale że mnie nie zainteresował – wyszedłem i zapomniałem. Po chwili zasępienie ustąpiło miejsca złości: co znaczy „wszyscy znają”?! A ja nie znam – i co?

Używając nieroztropnie słowa „wszyscy” bloger popełnił dwa błędy naraz:

Napisał ewidentną nieprawdę
Wprowadził iluś (bo zapewne nie mnie jednego) czytelników w dyskomfort

Wystarczyło napisać: „prawie wszyscy znają”. Albo „…są powszechnie znani”. Albo „…chyba reklamy nie wymagają”. Albo …etc.

Tablica „Uwaga! Strefa niebezpieczna”

Takich niebezpiecznych słów jest więcej. Bo jeżeli „wszyscy”, to i „nikt”. A takoż i „każdy”. I jego zaprzeczenie, czyli „żaden” też.

Weźmy na warsztat słowo „nigdy”. Jak najbardziej poprawne i bezpieczne, o ile mamy niezbitą pewność, że od określanej nim reguły nie ma wyjątku. A więc:

Nigdy nie byłem w Białymstoku.

Bezpieczne, bo prawdziwe. Naprawdę nie byłem. Wiem, bo piszę o sobie. Gorzej, gdy np. bloger polityczny napisze:

Donald Tusk nigdy nie dotrzymuje obietnic.

Co z tego, że wielu czytelników się z nim zgodzi? Tylko patrzeć, a znajdzie się jeden, który będzie w stanie wykazać jakąś jedną choćby, złożoną i spełnioną obietnicę premiera – i bloger leży na łopatkach. Uratowałby się, pisząc „z reguły nie dotrzymuje”, „rzadko dotrzymuje”, „na ogół nie dotrzymuje” itp.

Idźmy dalej: równie niebezpieczne są słowa „zawsze”, „wszędzie” i „nigdzie”. „Wszystko” i „nic”. I może jeszcze jakieś, tylko w tym momencie więcej nie przychodzi mi na myśl.
Nie generalizuj, nie uogólniaj!

Tak, Czytelniku. Bez względu na to, czy piszesz bloga, prowadzisz stronę WWW lub na Facebooku, czy może tylko wypowiadasz się na FB czy internetowych forach – zawsze pomyśl dwa, albo i trzy razy, zanim użyjesz któregoś z wymienionych wyżej słów. To nic, że nikt Ci za to nie da po uszach, nie obetnie wierszówki ani premii. Wystarczy, że swoim myślowo-językowym niechlujstwem – bo chyba tak to można nazwać – narazisz się na zarzut braku wiarygodności. Ktoś pomyśli, że narzucasz innym „obowiązek” znania tych czy innych osób, ktoś zarzuci, że piszesz bzdury (bo od danej reguły znajdą się wyjątki), ktoś inny wreszcie poczuje się po prostu nieswojo, czytając coś, z czym się odruchowo nie zgodzi. Te niebezpieczne słowa można przecież osłabić znaczeniowo, dodać do nich jakąś furtkę lub po prostu zastąpić innymi, dającymi i piszącemu, i czytającemu poczucie komfortu.