Rate this post

Gravatar – zmora i podpora. Warto mieć, nie zawsze warto wyświetlać

Czytelnicy InterJAK-a wiedzą, że nie wyświetlają się tu gravatary. Zdecydowałem tak, analizując prędkość ładowania strony i obciążenia CPU. Nie znaczy to jednak, że takiego obrazka nie warto mieć: przeciwnie, gravatar bywa czasem bardzo przydatny.
Twoja strona nie zarabia? A co powiesz na kilkaset złotych miesięcznie? Wystarczy PR3 lub więcej – sprawdź tutaj.

Moim zdaniem, z gravatarem jest odwrotnie niż ze zwierzętami. Podobno najlepsze są cudze zwierzęta: miło jest pogłaskać cudzego psa czy kota, pobawić się z nim – ale nie trzeba go pielęgnować, leczyć, żywić ani po nim sprzątać. Co innego gravatar: uważam, że lepiej mieć własny niż wyświetlać cudze. Dlaczego?

Zacznijmy od tego,
po co nam gravatar?

Gravatar jest obrazkiem w formie kwadratu, przypisanym do konkretnego adresu e-mail. Ilekroć pojawiamy się w blogach i na forach, akceptujących gravatary, będzie on wyświetlany obok naszego pseudonimu. Jeśli zależy nam na tym, by promować siebie, swój nick, swój serwis internetowy, jakąkolwiek tożsamość, pod którą występujemy w Sieci – gravatar będzie w tym pomagał. Zwłaszcza u wzrokowców. To jakby nasze logo, co tu więcej objaśniać?
Co powinien przedstawiać gravatar?

To zależy. Najczęściej jest to po prostu zdjęcie twarzy posiadaczki lub posiadacza – i to rozwiązanie polecałbym zwłaszcza płci pięknej, bo może być doskonałą reklamą, zachęcającą np. do wejścia na stronę, do której link zamieszczamy. Z tej wersji mogą korzystać wszyscy, którzy chętnie pokazują w Internecie swoje twarze, a zwłaszcza ci, których oblicza są tego warte. Pozostali mogą użyć dowolnego obrazka, symbolu – byle nie był odrażający, „naruszający”, obrażający etc. Nie warto stosować wizerunków znanych osób: mało kto uwierzy, że jesteś Sharon Stone czy innym Ronaldo…
Serwis gravatar.com dostępny jest także po polsku

Screenshot z serwisu Gravatar.com
Jak uzyskać gravatar?

To banalnie proste – wchodzimy na stronę Gravatar.com, dostępną także w języku polskim. Podajemy konto e-mail, które chcemy powiązać z obrazkiem. Powinno to być konto, którego używamy, pisząc komentarze czy wypowiedzi na forach, choć niekoniecznie nasze główne, najważniejsze. Strzeżonego… Zakładamy konto, serwis wysyła nam maila z linkiem potwierdzającym. Po kliknięciu możemy już wgrać obrazek, można go jeszcze przyciąć, np. wybierając samą twarz z fotografii, zapisujemy – gotowe. Po kilku minutach działa.

Gravatar blogu InterJAKNo dobrze, ale podejdźmy do tego od drugiej strony. Czym innym jest bowiem nasze promowanie się na cudzych stronach, a czym innym zamieszczanie cudzej promocji. Nie ukrywam, że tu akurat jestem zwolennikiem polityki Kalego. Walcząc z problemem optymalizacji blogu zauważyłem bowiem, że pobieranie gravatarów może stanowić problem, bo:

są to dodatkowe zapytania (requesty) naszego serwera,
spowalniają nieco ładowanie strony,
dodają stronie dodatkowe kilobajty,
wymagają dodatkowego, „zastępczego” obrazka dla kont e-mail, nie posiadających gravatarów

Wyświetlać czy nie wyświetlać?

To zależy:

od naszego hostingu (czy mamy duże limity i czy ISP nie przysyła wściekłych maili z zapowiedzią blokady konta). Jeśli nasz blog znajduje się na cudzej platformie typu blospot.com czy wordpress.com, to to już oczywiście nie nasz problem – hulaj dusza…
od naszego szablonu (jeśli jest „lekki” i szybko się ładuje, to dodatkowych ileś miniaturek nie powinno być problemem)
od średniej liczby komentarzy (osiem gravatarów a osiemdziesiąt na jednej podstronie to jednak różnica)
od tego, czy i na ile gravatary wpisują się w estetykę naszego blogu lub naszej strony

Każdy decyduje więc o wyświetlaniu sam – mogę jedynie życzyć trafnych decyzji.