Koniec CpmProfit. Czy to koniec reklam Flat Fee?

W październiku zeszłego roku pisałem o sieci reklamowej CpmProfit, zastanawiając się, czy lepszy wróbel w garści (bardzo niskie zarobki, ale za samo wyświetlanie reklam), czy kanarek na dachu (wyświetlanie reklam płatnych za kliknięcia). Dylemat rozwiązał się właśnie, bo CpmProfit ogłosiło, że 30 czerwca zakończy działalność.
Twoja strona nie zarabia? A co powiesz na kilkaset złotych miesięcznie? Wystarczy PR3 lub więcej – sprawdź tutaj.

„UWAGA, bardzo ważne ! Niestety z przykrością muszę napisać, że w związku z decyzją zarządu z dniem 29.06.2012 sieć reklamowa Cpmprofit kończy działalność. Reklamy będą wyświetlały się tak jak dotychczas do 29, w dniu 30.06.2012 zostanie całkowicie zniesione minimum do wypłaty tak aby każdy wystawca mógł wypłacić środki bez względu na to czy osiągnął minimum. Wszystkie wypłaty zostaną zrealizowane zgodnie z regulaminem do 21 dni od zgłoszenia bez zbędnych opóźnień. Chcielibyśmy podziękować za prawie 4 lata współpracy. Jeżeli ktoś ma jakieś pytania zachęcamy do kontaktu przez formularz dostępny na stronie” – taki komunikat można znaleźć od wczoraj po zalogowaniu się do systemu.

Strona główna CpmProfit – screenshot

No cóż, najwyraźniej nawet dziewczyna na bosaka nie przyniosła serwisowi szczęścia. Ale specjalnie zdziwiony nie jestem: korzystałem z tego systemu na jednym z moich blogów i jeśli coś rzucało się w oczy, to brak reklam. Od lat powtarzały się w kółko te same, niezbyt zachęcające do klikania.

Tym samym pada jeden z ostatnich bastionów reklam FlatFee, a więc takich, w których wydawca otrzymuje wynagrodzenie jedynie za emisję reklam. Zdecydowanym zwycięzcą okazuje się system reklam płatnych za kliknięcie, ale jest to system dla wydawców zdecydowanie niesprawiedliwy. Internet jest jedynym medium, w którym wydawcę czyni się (współ?)odpowiedzialnym za skuteczność reklamy i płaci mu się tylko za efekt. Gdyby firmy, ustawiające przydrożne bannery lub kręcące dla TV filmy reklamowe miały również zarabiać tylko wtedy, gdy ktoś kupi reklamowany produkt lub np. wejdzie do polecanego sklepu, to oczywiście natychmiast zamknęłyby interes na cztery spusty.

Tymczasem Internet pełen jest – de facto darmowych – wirtualnych słupów ogłoszeniowych, których właściciele oddają powierzchnię reklamową rozmaitym sieciom i najczęściej nie są w stanie zarobić nawet minimum niezbędnego do wypłaty. A gdy pułap ten osiągną, ich konta są blokowane „za naruszenie zasad”. Pół biedy, gdy idzie o polską sieć, bo tu można jeszcze dochodzić swoich praw w sądzie, ale gdy sieć jest np. amerykańska?

Przeglądałem dziś wiele stron, oferujących wydawcom możliwość zarabiania na swoich stronach. Kółko się zamyka: albo są to sieci affiliacyjne, obiecujące zarobek w zamian za efekt reklamy, a więc z reguły obiecujące gruszki na wierzbie, albo, gdy trafi się serwis, płacący po prostu za emisję, jak np. SeoPilot, w Sieci można znaleźć ostrzeżenia, że „za to Google daje bana”. Co pozostaje? Chyba tylko najstaranniej sprawdzone programy partnerskie oraz – dla właścicieli bardziej poczytnych serwisów – indywidualne pozyskiwanie reklamodawców…